Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

@Bezan

 

 

 

 

Zmienić świadomość?

Czemu nie przez żołądek!

Londyn 04.07.2009.

 

 

Promowanie swojej narodowej kultury, odmienności i dokonań, to w wielokulturowym Londynie długa tradycja. Różne grupy etniczne, robią to w różny sposób. Brazylijski festiwal samby w okresie karnawału, czy Chiński nowy rok, stały się szeroko znanymi atrakcjami turystycznymi stolicy Wielkiej Brytanii. Nic nie może się równać z zimowym festiwalem rosyjskiej kultury, odbywającym się dorocznie na Trafalgar Square. W tej działalności niestety nie dorównujemy naszym sąsiadom. Nasze pochody organizowane w ważne dla nas rocznice, przypominają raczej kondukty pogrzebowe i wielokrotnie ludność miejscowa pytała, kto ważny znowu polakom umarł!?

Ten obraz próbują zmienić jednostki. Jako przykład naprawdę udanej promocji naszego kraju podać należy Przegląd Filmowy Sparks Of Hope Polish Paths To Freedom, zorganizowany już po raz kolejny w Imperial War Museum Londyn. Jest to przegląd kilkunastu polskich doskonałych filmów mówiących o naszej drodze do prawdziwie wolnej ojczyzny. Filmy Wajdy, Kieślowskiego i innych znanych i szeroko rozpoznawalnych na świecie reżyserów, zaopatrzono w angielskie napisy i udostępniono szerokiej publiczności. Sam byłem kilkakrotnie na tych seansach, a frekwencja zawsze dopisywała.

Obecny rok jest rokiem szczególnym. Obchodzimy 20-lecie okrągłego stołu. Dobrze pamiętam ten czas. Jako 17-sto letni chłopak jechałem wtedy na obóz szkolny do NRD ( Niemieckiej Republiki Demokratycznej ), dziś takiego kraju nie znajdziemy już na mapie. Kiedy wyjeżdżaliśmy żegnała nas Polska Ludowa, kiedy wracaliśmy z obozu witały nas początki III Polski Rzeczypospolitej.

W miejscu, w którym obecnie pracuje mamy pewną ciekawą tradycje. Hilton Paddington Hotel w Londynie, zatrudnia ludzi z 33 narodowości. Jest to niesamowita okazja do poznania się i zdobywania wiedzy o krajach czasami kulturowo bardzo nam odległych. Regułą jest, że raz w miesiącu organizujemy lunch narodowy. Znaczy to, ze raz w miesiącu pewna grupa narodowościowa przygotowuje posiłek dla pracowników, korzystając z przepisów tradycyjnej dla danego narodu kuchni. Mieliśmy lunch meksykański, filipiński, indyjski, angielski, irlandzki, włoski itp. Wraz z kumplem Pawłem wpadliśmy na pomysł, by zorganizować lunch polski! Krótka rozmowa z Szefem Kuchni i oczywiście zgoda! Lista zamówionych produktów trochę wprowadziła zamieszania. Nikt nigdy w Hiltonie nie kupował kiszonych ogórków, kiszonej kapusty ani kucharka. Uporaliśmy się z tym jednak i we wtorek 30-stego czerwca miał być ten wieki dla nas dzień. Mieliśmy obawy, czy aby nasze tradycyjne surówki, schabowe, czy rosół znajdą amatorów wśród miłośników curry. Postanowiliśmy jednak zaryzykować.

Do naszego przedsięwzięcia zaprosiliśmy innych rodaków zatrudnionych w hotelu. W wystrajaniu kantyny prym wiodła Ewa z księgowości i Grześ z działu technicznego. Plamę dały dziewczyny w housekeepingu, pomimo że ponad połowa Staff-u pokojówek to Polki, to jedynie Ela dziewczyna z Sosnowca, czynnie pomagała przy krojeniu sałatki warzywnej. Szkoda!

Menu zestawiliśmy proste i tanie. Rosół, marchewka z groszkiem w sosie, leczo, ziemniaki z koperkiem, surówka z kiszonej kapusty, surówka z czerwonej kapusty, sałatka warzywna z majonezem, mizeria z ogórków i oczywiście kotlet schabowy. Kotlet ze względów na wyznanie wielu naszych kolegów, zrobiliśmy z piersi z kurczaka. Na deser podaliśmy paluszki i ciasto z jabłkami. Muszę przyznać, że gotując ten lunch przeżywałem spore emocje. Moją prace miało ocenić 200-stu pracowników, moich kolegów z pracy. Bardzo byłem ciekawy ich reakcji.

Pierwsze symptomy, że wszystko idzie dobrze przekazała mi Peny, dziewczyna obsługująca kantynę. Wszyscy jedzą, aż miła a jedzenie znika w tempie błyskawicznym! Tak podbudowany odważyłem się sam zaglądnąć na sale. Efekt był piorunujący. Kapusta kiszona i leczo stały się przebojem dnia. Kotlet a la schabowy, był wprost rozchwytywany. Najciekawsza sprawa była jednak z rosołem. Ugotowałem wielki garnek raczej bez wiary, że zejdzie. Gotowy rosołek spróbował Szef Kuchni, a po degustacji zarządził odlać połowę, a połowę przekazać dla Staff-u. Okazało się, za mój rosół trafił do głównej restauracji Hilton Paddington Hotel w Londynie, jako zupa dnia! Spowodowało to konieczność, przyjemną, dogotowania więcej zupy dla pracowników.

Po lunch-u zebrałem wiele gratulacji i podziękowań. Ważne były dla mnie zadowolone miny kolegów z pracy. Ważniejsze były gratulacje od kolegów kucharzy. Pracujący tam specjaliści, to elita sama w sobie i jeszcze sporo się muszę nauczyć, żeby im dorównać. Niemniej jednak tego dnia i ja mogłem nauczyć coś ich! To niezmiernie fascynujące uczucie.

Najważniejsza nagroda spotkała nas jednak dopiero następnego dnia. Jakie było moje i kolegi Pawła zdziwienie, gdy do kuchni weszła osobista sekretarka General Managera Hilton Paddington Hotel. W imieniu szefa przekazała nam listy z podziękowaniami za polski lunch i po butelce przedniego wina, z życzeniami napisanymi po polsku NA ZDROWIE!

Stare polskie przysłowie mówi, „że przez żołądek do serca”. Ja chciałbym żeby ten polski lunch, zmienił we wszystkich choć trochę świadomość. W dziewczynach z houskeepingu, że warto czasem coś z siebie dać. W kolegach z pracy, że Polska jest ciekawym krajem, o długiej tradycji i pięknej kulturze. W kucharzach w Hiltonie, że ogórki kiszone potrafią udoskonalić smak wielu potraw, tak surowych jak i gotowanych. I że Polska Kuchnia jest naprawdę warta polecenia, bo wszystko to przecież smakowało, że PALCE LIZAĆ!!!

 

Tomasz, Bezan, Mazur.