Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

Londyn 14,11,2005.

Ideowcy, kto to taki?

Do napisania materiału poruszającego właśnie taką tematykę przekonały, mnie trzy zdarzenia, w których uczestniczyłem. Zdarzenia te sygnalizowały mi tą samą problematykę, ale dopiero Komandor Zarządu Głównego, Yacht Klubu Polski, Jerzy Łyżwiński w Dąbrowie Górniczej, nazwał sprawę po imieniu.
Pierwsze zdarzenie miało miejsce w roku 2000. Organizowaliśmy pierwszy kurs na stopień Żeglarza Jachtowego, w klubie KSW Fregata i zaistniała konieczność posiadania jachtu kabinowego o powierzchni ożaglowania powyżej 16m. Niestety klub nie posiadał takiej jednostki. Nie byliśmy też w stanie pożyczyć takiego jachtu z sąsiedniego klubu, ponieważ władza ówczesna nie była skłonna do wspólnych działań. Co na szczęście jest już obecnie przeszłością. Mieliśmy akurat trochę gotówki do ulokowania, padła, więc rodzinna decyzja. Kupujemy Łódkę! Agnieszka poszukała w sieci ofert, które wydałyby się interesujące i tak nasza łódka została znaleziona. Jachcik nasz znajdował się w pewnej dzielnicy Warszawy, niestety nazwy tej dzielnicy już nie pamiętam. Z KSW Fregata, w sobotni ranek ruszyła grupa transportowa w celu przywiezienia jachtu na nasze jezioro. Czas naglił, kurs, bowiem leciał już pełną parą. W Warszawie spotkaliśmy się z właścicielami jachciku, który właśnie nabywaliśmy. I wtedy właśnie odbyła się ta bardzo ważna rozmowa, niby nic wielkiego a jednak z perspektywy lat, rzecz brzemienna w skutkach. Razem ze mną ekipę transportowa stanowili Wojtek Jamuła i Zbyszek Honiek, wdali się oni w rozmowę z właścicielami jachtu na temat organizacji klubów żeglarskich z nad jeziora Pogoria I. Opowiadali oni o społecznej pracy i wspólnym wysiłku ludzi w celu kultywowania tradycji i wspólnego spędzania czasu nad wodą. Ja również uczestniczyłem w tej rozmowie, podkreślałem to, że w związku z naszą społeczną pracą żeglarstwo nie jest dla nas sportem drogim, jest natomiast doskonałą odskocznią od naszych codziennych problemów. Koledzy z Warszawy nie potrafili uwierzyć, że w dobie galopującego kapitalizmu ktoś, gdzieś, robi jeszcze coś, za darmo. Nasza składka w wysokości 10zł miesięcznie wydawała im się jakąś bajką. Nie wierzyli, że ludzie potrafią robić jeszcze coś dla jakiejś myśli, dla idei.
Druga okazja do obserwacji miała miejsce kilka lat później. Też na terenie KSW Fregata, organizowaliśmy zakończenie sezonu żeglarskiego i rozdanie patentów, nowym adeptom sztuki nawigacji. W roku tym występował we Fregacie zespół Sailors, co pozwala jako tako umiejscowić te wydarzenia w czasie. Cała impreza odbywała się w starym odrapanym budynku świetlicy, której ściany przyozdobiliśmy „jachtowym złomem”. Żeby impreza ta mogła się odbyć, specjalna ekipa dyżurna przez dwa dni paliła w piecu, był to już, bowiem listopad i wiało chłodem. Prawdą jest, że to ludzie czynią klub. Atmosfera była znakomita, cała sala zapełniona naszymi członkami i zaproszonymi gośćmi. Zabawa, zabawa i jeszcze raz zabawa. Po zakończeniu oficjalnej uroczystości, jeden z zaproszonych kolegów, o ile dobrze pamiętam żeglarz z Jeziora Żywieckiego, zaproszony przez Macieja Krajewskiego, wyraził swoje wielkie zdziwienie tym, co zobaczył i przeżył. Bardzo mocno gratulował mi tego, że pomimo trudności, potrafimy robić coś dla siebie i innych. Był zaskoczony tym, że za swoją pracę nie bierzemy wynagrodzeń i prosił mnie „nie przestajcie”. Podkreślał to, że jego klub był kiedyś podobny do naszej Fregaty, niestety w grę zaczęły wchodzić pieniądze i prywatne interesy pewnych ludzi. Zabiło to społeczną działalność, zapał i zaangażowanie. Pieniądze zabiły idee. Po raz kolejny byłem zdziwiony jego postawą, przecież naszą społeczną pracę traktowaliśmy jako formę wypoczynku i nie przeliczaliśmy jej nigdy na pieniądze. My byliśmy ideowcami.
Trzeci raz z tą problematyką zetknąłem się całkiem niedawno. W czasie trwania konferencji pt. Z tradycją na pokładzie. Dąbrowa Górnicza. Koledzy z klubów jezior Pogoria I i III, pokazali wielki dorobek społecznej pracy i co więcej, heroiczną walkę o zachowanie tego, w takiej właśnie formie. W formie dla ludzi i przez ludzi. 17 września był wielkim pokazem tego, że ideowcy jeszcze istnieją i że pomimo zupełnie nie sprzyjającej rzeczywistości nie złożyli broni w walce z komercją i zarobkowym traktowaniem jachtingu. To właśnie zauważył Komandor Jerzy Łyżwiński i podkreślił to w swoim wystąpieniu. Zachęcał do dalszego działania w taki właśnie sposób, bo chociaż wszyscy mamy świadomość jak jest to trudne, stanowi to kwintesencję sportu. Jest wizytówką nas ludzi z jachtów, czyli Jachtsmanów.
Tutaj szarzej chciałbym się zastanowić nad pojęciem ludzi idei. Czyli kto to jest ten ideowiec? W obecnie przeważającym rozumieniu to po prostu naiwniak, który robi za frajer. Taka sierota, co to nie widzi okazji na wyciąganie kasy.
Wychowałem się w zupełnie innym otoczeniu. Okres mojej szkoły średniej to połowa lat 80-tych. W tym okresie nas, naiwnych ideowców było zdecydowanie więcej. W każdym mieście działały garażowe zespoły alternatywnej muzyki. W wakacje organizowany był Jarocin. Kuba Wojewódzki też wtedy jeszcze ideowiec, pomagał młodym twórcą, a nie za kasę beształ ludzi z błotem w zdecydowanie komercyjnej TV. Studenci organizowali grupy dyskusyjne i tematem tam były przyszłość kraju, literatura ta oficjalna i ta tworzona w drugim obiegu. Artyści tworzyli ciekawą sztukę, dla ludzi i to za kompletną darmochę. Powiem więcej nikt nie myślał o kasie.
Co się stało? Gdzie są dzisiaj te ideały i społeczna działalność? Ostatnio przeczytałem o ciekawej inicjatywie młodych Polaków w Londynie. W zrywie społecznej aktywności postanowili oni posprzątać polskie groby na londyńskich cmentarzach. Akcja ta się powiodła, ale byli i tacy, co pytali ile płacą za godzinę. Czy materializm już tak nami zawładnął? Czy społeczna działalność klubów w Dąbrowie Górniczej to już egzotyka? Może trzeba by nas pozamykać w rezerwatach, ot tak sobie jako swoisty niegroźny przykład dziwaków. Nie potrafię się pogodzić z tą myślą, że to już koniec ery ludzi czynu. Niezłym zaprzeczeniem tego jest działalność tej strony internetowej, wszyscy pracujemy tu dla pewnej idei, a najważniejsze jest, nas troszkę więcej. Oczywiście zapraszamy każdego, kto tylko chciałby wyrazić siebie poprzez nasz społeczny przekaz.
Niech sobie myślą o nas, że jesteśmy naiwni, że dajemy się wykorzystywać. Jednak to ludzie tacy jak my potrafili zmieniać bieg wydarzeń i nawet, jeżeli trzeba do rezerwatu to z Pióropuszem i dumą. A jaki będzie tego wszystkiego koniec? Nie wiem, jednak życie już tyle razy mnie zaskoczyło.

Bezan

PS. Mówią, że jak uczeń jest już gotowy, to zawsze znajdzie się nauczyciel gotowy go poprowadzić. Tak się i stało! Do grona osób, które bardzo mi pomogły, dzieląc się ze mną swoim doświadczeniem dołączył Jerzy Knabe. Bardzo dziękuję za wszystkie rady i sugestie. Jestem jedynie amatorem a Ty zawodowcem, postaram się jednak nie zawieść. Moją ambicją jest by teksty pisane na tej stronie były ciekawe i zgodne z poprawnym warsztatem dziennikarskim. Jeszcze raz bardzo dziękuję. Cieszę, że odwiedzasz naszą stronę. I wzbogacasz ją swoimi materiałami.