Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

@Bezan

 

 

Lepszy rower niż szalupa.
Czyli powstaje nowy port, a nikt się sprawą nie zainteresował!!!

 

 

Londyn 03.09.2011.

 

 

Od chwili powstania kibicuje żeglarskiej stronie www.ahoj-yachting.pl. Z uporem maniaka czekam na interwencyjne materiały z pokładu Szalupy Szybkiego Reagowania i nic!!! Korzystając, więc z dnia wolnego, jakich na urlopie ma się mało, udaliśmy się z Bramreją w rowerowy patron po Pojezierzu Dąbrowskim. Postanowiliśmy odwiedzić stare miejsca i poobserwować zmiany samodzielnie, skoro w Internecie echo.

 

Tak Kochani! Gdy się siedzi na miejscu i codziennie patrzy na pewne obrazy, to spostrzeżenie zmian jest ulotne. Dla nas, jedynie z rzadka widziane rzeczy, aż krzyczą nowościami! Już sama droga na Pogorię IV dostarcza pewnych obserwacji. Hasło Platformy „Polska w budowie”, dobitnie znajduje swoje oblicze.

 

 

Długo musiały czekać wysłużone odcinki asfaltowych jezdni, na zasłużone remonty. Inwestycje prowadzone są z rozmachem dawno nie obserwowanym w naszym kraju. Widać tu wyraźnie wpływ środków z funduszy Unijnych. Z aprobatom schodzimy z rowerów, by pokonać niewykończone jeszcze odcinki nawierzchni. Zresztą podobną wyrozumiałość obserwuję w innych użytkownikach dróg. Chyba wszyscy mieli, już dość dziadostwa i rozumieją konieczność przejściowych niedogodności.

 

W tym optymistycznym nastroju docieramy nad urokliwe, lśniące w słońcu brzegi Jeziora Pogoria VI. Kiedy ja zachwycałem się widokami ślicznych wysp emanujących zielenią pośród niebieskiej toni jeziora, Bramreja odkryła hit sezonu!!!

 

Tym hitem był oczywiście przycupnięty przy skarpie Port Żeglarski Pogoria IV!

 

Z początku nie chciało nam się w to uwierzyć, ale jednak. Maszty, boje i kilku facetów budujących pomost!!! Wystarczyło zejść kilka metrów niżej, by odkryć kapitalną inicjatywę obywatelską.

 





 

Żeglarze zawsze byli ludźmi śmiałymi, odważnymi i skłonnymi do ryzyka. W innym przypadku nikt nie odkryłby nowych lądów, nowych mórz i nowych dróg na naszym globie, o Ameryce nawet nie wspominając. Przy urwistej skarpie jeziora Pogoria VI, zadomowiło się kilku śmiałków, którym wolność żeglowania milsza jest, niż biurokratyczne przepychanki. Są to znajome twarze. Dawni członkowie Klubu Wodnego LOK „Zefir”, czy sąsiadującego z Fregatą, TKŻ Tramp, a jeden z owych śmiałków był związany ze wszystkimi chyba znanymi mi klubami żeglarskimi w Dąbrowie Górniczej.

 

Nie wszystkim pasowały wymuszone przez rzeczywistość, przekształcenia własnościowe w klubach. Kluby, które pozostały po transformacji ustrojowej, zmuszone były zmienić sposoby funkcjonowania. Ustawa o Stowarzyszeniach, daje bardzo wiele możliwości, niemniej narzuca sztywne ramy organizacyjne klubom o sportowym charakterze. Nie wszyscy chcieli się z tym pogodzić.

 

Tacy ludzie nie potrafią usiedzieć w miejscu! Natomiast, gdy zbierze się ich większa gromadka, to wybucha nagle budująca inicjatywa społeczna. I proszę mi tu nie kręcić nosami! W taki sposób powstały dziś, już szacowne żeglarskie kluby, jak na przykład Klub Sportów Wodnych Fregata.

 

Z własnych składek zakupili drewno na pierwszy pomost. Sami zatapiali boje i oznakowali swoje miejsce na żeglarskiej mapie Dąbrowy Górniczej. Dziś jest to sześć jachtów kabinowych i kilka odkryto-pokładowców. Wcale ładna flota!

Z przyjemnością obserwowaliśmy te pionierskie prace. Miła atmosfera, wesoła rozmowa. Teren wysprzątany, śmieci pieczołowicie pakowane do przywiezionych worków. Tylko nie przeszkadzać, a za rok, lub dwa pojawi się i mały hangar z zapleczem warsztatowym. Budowniczowie tego porciku śmieją się, że są ostatnimi wolnymi żeglarzami, a na maszcie wywieszą czarną banderę. Myślę, jednak że będzie to bardzo uśmiechnięty i przyjazny Wesoły Roger!

 

Dziwię się jedynie, że trzeba było z Londynu na miejsce przyjechać, by się o tym przekonać. Żadna z istniejących stron internetowych tematem się nie zainteresowała!!! Strony klubowe mogę po trosze rozgrzeszyć, ale ahoj-jachting ma poważny minus. To jest właśnie miejsce, które wymaga wsparcia medialnego i przychylnego nastawienia. Przecież wystarczy, by jakiś nadgorliwy urzędnik złą wolą, czy niezrozumieniem tematu, zatrzymał i zdusił ten pomysł w zarodku. Jeżeli nie da się niektórych tematów załatwić odgórnie, to takie oddolne inicjatywy wytyczają drogę dla innych.

 

Szalupa nie dopłynęła na Pogorię IV, a szkoda. Może brak połączenia kanałami stanął na przeszkodzie. Naszego rowerowego patrolu nie zatrzymują takie przeszkody. Po serdecznym pożegnaniu z „ Wesołymi Piratami z nad Jeziora Pogoria IV”, ruszamy w dalszą drogę.

 

Kolejny cel to otworzony niedawno przejazd rowerowy nad spiętrzeniem wodnym rzeki Czarna Przemsza. O to też była jazda z biurokratami. Ktoś chciałby żeby przejazdu nie było i już! Pewnie jakaś twardogłowa postać rodem z minionej epoki, widziała w tym zgrabnym mostku budowlę hydrologiczną spec-znaczenia. Ogrodzić, zagrodzić, zakazać i postawić Straż Przemysłową! Całe szczęście zwyciężył rozsądek i mamy kapitalny kawałek trasy rowerowej urozmaicony mostkiem nad tamą.

 

 

Kilka następnych ruchów korbą i stoimy nad gotową przystanią, co to jej używać nie wolno?! Jest placyk, jest pomost i jest kapitalna pływająca keja. Stoi nawet zgrabny Orion, ale jest również tabliczka ZAKAZ WSTĘPU. Nie dowiedziałem się, dlaczego taki stan rzeczy trwa, bo zapytać nie było kogo. Do tematu zapewne wrócę w przyszłości.

 

 

Kolejnym celem naszego Rowerowego Patrolu, była przystań Jacht Klubu Pogoria III. Tu żeglarskie życie tętniło na całego. Ciągły zgiełk na keji. Jakieś jednostki cumują inne wypływają. Bosman zabiegany. Gromada uśmiechniętych ludzi. Słońce, wspaniała pogoda, szczyt żeglarskiego sezonu! Z Piotrem Zamieniamy dosłownie kilka zdań serdeczności. Mają jakąś imprezę i dzieci już czekają przy pomoście. Nie przeszkadzamy, tak trzymać Kochani.

 

 

 

Jedynym smutnym akcentem jest opuszczona do połowy masztu bandera, przepasana kirem. To znak, że jeden z kolegów klubowych odszedł na ostatnią wachtę.

 

 

Leśną ścieżką rowerową udajemy się na Pogorię II. Płuca wypełnia zapach lasu, który nigdzie nie pachnie tak, jak w Polsce. Urokliwe ścieżyny pełne złocistej mimozy, zapierają dech z wrażenia. Dzika, niezmieniana przez człowieka Pogoria II, zionie pięknem i surowością. Wysokie oczerety i zarośla kryją zapewne nie jedną przyrodniczą tajemnicę. Urządzamy sobie krótki piknik.

 

Naszym ostatecznym celem, jest oczywiście Stara Pogoria I. Miejsce naszych początków żeglarskiego życia. Oczywiście byliśmy tam! Spotkaliśmy kolegów i koleżanki. Wiele nam się podobało, ale i coś skrytykować wypada. Wymaga to zupełnie osobnego artykułu, który właśnie się pisze.

 

Zatem odwiedzajcie naszą stronę i miejcie oczy szeroko otwarte. Dzieją się, bowiem ciekawe rzeczy, które tak jak wszystko są ulotne jak przyjemne chwile urlopu w domu.

 

Tomasz. Bezan. Mazur.