Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

Żeglowanie na dokach

Autor: Bramreja

Ot i mamy nowy sezon. Czytając naszą stronę, ktoś mógłby pomyśleć że nasze żeglarstwo to tylko grzebanie w archiwach jakiś muzeów lub organizowanie spotkań i pogadanek. A tu proszę – żeglarstwo idzie pełną parą !!!

Nasi koledzy klubowi Marek i Marcin dzielnie walczą z anglikami w wewnątrz-klubowych regatach w Water Sport Center, inni jak Jurek, Maciek i Michał niedawno żeglowali po Morzu Śródziemnym a my czasem opuszczamy nasze domowe siedlisko i wyruszamy na żagle tak sobie troszkę rekreacyjnie.

Oczywiście londyńskie doki to nie nasze urocze jeziora, ale jest to ciekawa odmiana. Jeszcze nigdy do tej pory nie zdarzyło mi się żeglować pomiędzy wieżowcami. Pomimo iż jestem tu w Londynie już ponad 2 lata to miasto zawsze mnie czymś zaskoczy.

Akwen, czyli dok Millwall położony w południowej części Londynu tuż obok wieżowców na Canary Wharf, nie jest łatwy do żeglugi. Odbijające się od wysokich budynków podmuchy wiatru zaskakują żeglujących na małych łódkach i czasem pojawiają się zupełnie z nikąd. Po doświadczeniach na Pogorii I, gdzie wiatry nieustannie „kręcą” ponieważ odbijają się od wyskich brzegów wyrobiska piaskowego, żeglowanie po doku jest dla nas dość łatwe. Czasem tylko, kiedy zbliżamy się do brzegów – czyli wysokich, murowanych ścian wyłaniających się przed dziobem – zastanawiamy się czy można tu spróbować „wyszrandować” się na brzeg J .

Poza tym kilka angielskich „patentów” zaskoczyło nas przy taklowaniu łódki. Troszkę czasu minęło zanim pogodziłyśmy się z faktem, iż na końcu fału od grota nie ma kałuszy a tylko mała piłeczka dowiązana do końca fału. Jak do tego zaczepić róg fałowy ??? Udało się jednak uwiązać grota choć śmiechu było przy tym co niemiara. Jako grzeczne, dobrze wyszkolone żeglarki chciałyśmy sobie umyć łódkę przed rozpoczęciem żeglugi. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy dowiedziałyśmy się, że ani gąbki ani nawet szmatki nie dostaniemy ponieważ w klubie takowych nie ma a jak chcemy sobie umyć łódkę to sobie z domu gąbkę mamy przynieść. No cóż – co kraj to obyczaj. Zaskoczyło nas jeszcze kilka innych drobnych różnic na przykład „lunch”. O godzinie 13.00 na doku dał się słyszeć sygnał a przemiły chłopak na motorówce pozganiał wszystkich na brzeg ponieważ jest przerwa na „lunch”. Niestety jeszcze nie udało mi się zaobserwować czy o godzinie 17.00 jest przerwa na tradycyjną angielską herbatkę J. Myślę, że to kwestia czasu.

Ale tak ogólnie to trzeba powiedzieć, że miło jest wyskoczyć na doki i pożeglować choćby w takich nietypowych, wielkomiejskich warunkach. Tak więc zainteresowanych takowym żeglowaniem tu w Londynie serdecznie zapraszam. Jeżeli nie wiecie jak tu dotrzeć to napiszcie do mnie a postaram się Wam pomóc.

Tak więc polonijni żeglarze w Londynie – spotkajmy się na Millwall Dock.