Każde miasto chce mieć ...
Londyn, 07.10.2008
... Ale nie każde może mieć koncert szantowy. Muzyka irlandzka, szanta klasyczna to gatunki odchodzące już do historii. Żeglarstwo w Polsce stało się tak samo popularne jak hamburger czy pizza. To już nie jest ten elitarny sport, który uprawiałam przed wyjazdem do UK. Sport dla twardych ludzi o wysokiej kulturze i etyce.
Teraz to już gałąź przemysłu, który wchodzi w różne branże – media, odzież, żywność, wystrój wnętrz aż wreszcie rozrywka. Na tym polu nasz kraj chyba wyprzedził już wszystkie inne kraje UE. Jeszcze kilka lat wstecz w Polsce znane były Shanties, Tratwa, Kubryk. Teraz nie ma już miasta, które nie chce ściągnąć do siebie rzeszy „żeglarzy” i miłośników „muzyki irlandzkiej”. Zastanawiacie się nad tym cudzysłowem? No cóż, może dla starszego pokolenia żeglarzy jest to proste i nie wymaga tłumaczenia ale z pewnością dla dużej liczby młody żeglarzy należy się słówko wyjaśnienia. Otóż w pierwszy weekend mojego ostatniego urlopu w Polsce miałam możliwość uczestniczyć w koncercie piosenki żeglarskiej szumnie nazwanym „Euroszanty&Folk”, który to koncert
jest pierwszą edycją ogromnego przedsięwzięcia pod ogólną nazwą Word Fusion Music Festival. Cała impreza odbywała się na terenie miasta Sosnowiec. Władze miasta wspierały całe przedsięwzięcie zarówno od strony organizacyjnej jak i finansowej.
Zaintrygowana całą sprawą, jako wieloletni mieszkaniec
miasta Sosnowiec i miłośnik żeglarstwa oraz jako redaktor portalu Pogoria.org postanowiłam skontaktować się z organizatorami w celu podjęcia współpracy mającej w skutkach rozpropagować imprezę wśród naszych czytelników. Przeszukałam Internet, znalazłam odpowiednią stronę i adres emailowy Macieja Jędrzejko tytułującego się Dyrektor Euroszant. Mówię sobie OK.! Facet pewnie wie jak to zorganizować i pewnie będzie chciał sobie zrobić dobrą prasę. No to piszę do
Pana Dyrektora prośbę o wejściówkę prasową. Przecież taaaaaaka impreza musi się odbić echem w mediach a facet pewnie o to zadba. Jakież było mojej zdziwienie, kiedy na mój grzeczny email z prośbą uzyskałam odpowiedź że akredytacje prasową mogę WYKUPIĆ na stronie takiej a takiej. Chyba za długo jestem poza kraje i może czego nie kumam. Wchodzę na podany link a tu nic. Otworzyła mi się biała plama nowego okna i cisza. Więc piszę do Pana Dyrektora, że pod tym podanym linkiem to chyba nic nie ma i czy może mi wyjaśnić co ma oznaczać – wykupić akredytacje prasową – bo ja niedouczona chyba jestem albo to wynika z mojego błędnego
doświadczenia z organizatorami London Boat Show czy Dinghy Show. Ci nie kazali mi niczego wykupywać tylko zaprosili do siebie, dali kawę, herbatę i coś mocniejszego, zagryzłam to kanapeczką, przejrzałam materiały prasowe przygotowane dla nas i napisałam dłuuuugi artykuł zilustrowany kilkudziesięcioma zdjęciami. No ale coż. Próbuję jeszcze raz. Może Pan Dyrektor źle mnie zrozumiał i pomyślał sobie – amator jakiś chce mnie naciągnąć na darmowy bilet. Więc postanawiam sprawdzić na ile .JPG)
chcę naciągnąć Pana Dyrektora. Szukam cennika i … oj! To już jest poważny temat! Zaczynam mieć wyrzuty sumienia. Ceny przewyższają moje oczekiwania. No bo dla mnie to koncert sponsorowany i wspierany przez władze miasta to impreza dla mieszkańców. Czyli żeby sobie ludzie mogli muzyczki posłuchać to wydadzą kilka złotych, władze dopłacą resztę (z budżetu miasta czylipieniędzy mieszkańców) i będzie się można pobawić.
Jakież było moje zdziwienie kiedy dowiedziałam się, że na piątkowy koncert trzeba wydać 40 zł! Sobotą też 40 zł! A niedziela to już koszmar! Bilet na koncert niedzielny kosztował 77 zł!
Można było wykupić karnet za super okazyjną cenę zaledwie 77 zł !!! od osoby! No teraz rozumiem więcej. Do tego jeszcze dowiaduję się od Pana Dyrektora, że akredytacja prasowa kosztuje …. 150 zł !!! Gratulacje! Poddaje się w tym momencie. Proponuję Panu Dyrektorowi współpracę
dużo dalej posuniętą niż zakładałam wcześniej. Otóż, proponuję 2 tygodnie banner reklamowy na stronie Pogoria.org i artykuł sponsorowany tylko za 2 wejściówki prasowe czyli za 300 zł! Wydaje mi się to
uczciwą wymianą jednak moja propozycja zostaje zignorowana. W tym momencie wymiękam całkowicie. Cóż, nie będzie artykułu o Euroszantach w sąsiednim mieście, które poprzednio było moim domem. Przykro. Jednak Bezan nie daje za wygraną. Cała impreza odbywa się na tydzień przed naszymi I Polsko-Polnijnymi Regatami na
Pojezierzu Dąbrowskim. Władze miasta Dąbrowy dołożyły wszelkich starań żeby mieszkańcy skorzystali na tym wydarzeniu. Miasto wzbogaciło się równocześnie o wielu sympatyków wśród żeglarzy na całym świecie. Bezan interweniuje u Prezydenta Miasta Sosnowca i jakież jest nasze zdziwienie, kiedy na maila otrzymuję wiadomość od Pana Dyrektora Euroszant, że przy wejściu na plac festiwalowy będą czekały dla nas wejściówki prasowe. O tym dowiedziałam się niestety na trzy dni przed
wyjazdem więc już nic nie mogłam zrobić żeby jakoś pomóc w rozpropagowaniu imprezy. Przykro mi.
Impreza odbywała się w dniach 5,6,7 września 2008 roku w okolicach Stadionu Ludowego. Organizatorzy imprezy pokazali jak można wydać ogromne pieniądze w
powietrze. Mieliśmy mnóstwo materiałów reklamowych, smycze reklamowe, plakaty, ulotki, opaski na rękę itp. Pan Dyrektor jednak zapomniał o tym co sam napisał w Informatorze Festiwalowym, cytuję „Żeglarstwo nauczyło
mnie, że bez dobrej załogi – wielkich rejsów nie da się zrealizować. Najważniejsi są LUDZIE, którzy ścisną Twoją wyciągniętą dłoń i zapłoną Twoim ogniem.” Chyba o tym właśnie zapomniał Pan Dyrektor – zapomniał o ludziach. Koncert przygotowany był dla muzyków i wykonawców ale nie dla odbiorców muzyki. Wspaniale przygotowana scena, profesjonalne nagłośnienie i oświetlenie placu festiwalowego. Ogromna ilość ochrony i …
pustki. Plac mógł pomieścić z pewnością kilka tysięcy widzów. Jednak z informacji jakie uzyskałam na kasie biletowej przez trzy dni trwania koncertu sprzedane
zostało nie wiele ponad 2 tysiące biletów w tym tylko niewielką część stanowiły karnety. Największą popularnością cieszył się Dzień Polski czyli sobota wieczór. Jednak największą porażkę ponieśli organizatorzy w ostatnim dniu imprezy. Od godziny 21.45 miał zaszokować widownię zespół Clannad – gwiazda koncertu. Na pewno zaszokował ale nie tak dużą liczbę słuchaczy jaką z pewnością spodziewał się mieć zespół. Sami organizatorzy postanowili zarobić
na tym występie i podnieśli cenę na 77 zł za wejście na koncert niedzielny. Niestety, pod sceną bawiło się zaledwie parę setek ludzi nie wypełniając nawet 1/3 całego placu. Ponadto prasa potraktowana została jak złodzieje i po trzecim utworze zostało im tylko słuchać
muzyki ponieważ aparaty fotograficzne musieli oni oddać do depozytu.
Do klęski całego przedsięwzięcia przyłączyła się również postawa Pana Dyrektora. Maciej Jędrzejko jest nie tylko ambitnym animatorem sztuki. Jest również artystą występującym na scenie w zespole Banana Boat. Na pewno występował na wielu scenach jednak na własnej nie potrafił się zachować.
Może to emocje a może brak doświadczenia prawdą jest jednak fakt, że w sobotę spora grupa ludzi oburzyła się po słowach „ czy wy myślicie że my tu gramy za pieniądze z waszych biletów …” Po czym Pan
Dyrektor wymienił sponsorów. Tak samo wyraził się Kowal prowadzący Dzień Polki. Nie wątpię, że sponsorzy wyłożyli ogromną kasę na tę imprezę ale po raz kolejny Pan Dyrektor zapomniał o LUDZIACH. W kolejnym dniu, kiedy już widać było klęskę całego przedsięwzięcia Pan Dyrektor okazał więcej łaski i podziękował widzom za przybycie na imprezę. Nie wspominając już o tym, że występ zespołu Banana Boat w sobotę był wielkim show ku chwale tegoż zespołu. Nie można oprzeć się pokusie, że zespół wykorzystał całą imprezę na promocję siebie. Było to widocznie głównie w tym, że występowali oni dłużej niż inni wykonawcy a ze sceny sypały się żarty które nie całkiem przypadały do gustu słuchaczom. Widoczny był jednak Pan Dyrektor.
Jednym słowem wielkie show – mało muzyki.
Nie jestem krytykiem i wielkim znawcą współczesnej piosenki żeglarskiej ale pokuszę się jeszcze o słowo komentarza co do wartości artystycznej przedsięwzięcia. Niestety ze smutkiem muszę przyznać, iż współczesna
piosenka żeglarska to połączenie disco-polo z metalem. Najczęściej używanym instrumentem jest … perkusja. Nie wiele to ma wspólnego z irlandzką muzyką folkową. Podobnie mają się zespoły śpiewające a’kapello. To raczej chórki
gospel – bardziej męskie i troszkę świntuszące w tekstach. Innymi słowy pomieszanie z poplątaniem. Przykre jest to, że zespoły takie jak Cztery Refy czy wykonawcy jak Johnny Collins i Jim Mageean występowali w czasie, gdy świeciło jeszcze słońce a nieliczni słuchacze raczyli się piwem. Tańce irlandzkie do
rytmu perkusji i gitary elektrycznej raczej marnie pasują. Jeszcze trzeba wspomnieć wspaniałym występie Eleanor Mcevoy – solistka i miłym, kobiecym głosie chciała być miła dla odbiorców i postanowiła zaśpiewać w języku polskim coś polskiego. Ciekawe czy organizatorzy wyjaśnili jej, że śpiewając piosenkę „Hej Sokoły” nawiązuje bardziej do
Ukrainy niż do Polski. To mniej więcej tak samo jak pierwsze słowa naszej narodowej epopei „ Litwo, Ojczyzno moja ….” O ile pamiętam to urodziłam się PRL czyli dzisiejszej Rzeczpospolitej Polskiej. Oczywiście należy wybaczyć samej artystce ale organizatorzy powinni chociaż wyjaśnić jej o co chodzi – tak dla samej zasady.
Ogólnie jednak należy pochwali organizatorów za pasje jaką wykazali się
próbując zorganizować imprezę żeglarską w mieście bez wody oferując przyjezdnym noclegi na polu namiotowym we wrześniu. To wielkie wyzwanie spróbować ściągnąć żeglarzy pod namiot do miasta, bez jakichkolwiek tradycji żeglarskich a i z przeszłością festiwalową miasta Sosnowca można polemizować. Może jednak należało
zacząć od czegoś tańszego z mniejszym rozmachem i ambicjami. Może wtedy na forach internetowych nie czytalibyśmy takich komentarzy , w których jedna z uczestniczek imprezy opisuje, że za swoje 3 letnie dziecko musiała zapłacić 28 zł za wstęp ale bardziej oburzyło ją to, że jej znajomi zapłacili tyleż samo za dwumiesięcznego malca. Może gdyby organizatorzy po
myśleli, że muzyka jest dla ludzi byłoby mniej osób siedzących na nasypie i słuchających muzyki docierającej poza ogrodzenie. Mam nadzieję, że w przyszłym roku Euroszanty się odbędą i że wreszcie będzie to impreza dla ludzi a nie show dla organizatorów.
Pozdrawiam miłośników szanto-polo!
Bramreja