Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

Docklands bez polaków?!

Londyn 05.04.2009.

Trudno uwierzyć w to, jak bardzo skurczył się obecny świat. Dokładnie w zeszłą niedzielę spacerowałem po ośrodkach żeglarskich nad jeziorem Pogoria I, w Dąbrowie Górniczej, a dzisiaj żeglowałem po wodach londyńskiego Docklands.

W poprzednim artykule snuliśmy plany na nadchodzący sezon Pojezierza Pogoria. Czas, więc zobaczyć, co po zimowej przerwie dzieje się w klubie Docklands Sailing & Watersports Centre w Londynie. Korzystając z przepięknej niedzielnej pogody, zapakowałem niezbędny ekwipunek i już o godzinie 0930 zameldowałem się na przystani. Wstawał śliczny dzień! Wiaterek równiutko i delikatnie marszczył powierzchnie zbiornika, witając nas zdecydowaną dwójeczką. Pomyślałem w sam raz, do pierwszego pływanie po zimowej przerwie. Trzeba przecież rozprostować kości i nabrać kondycji, do ekstremalnych wyczynów, które wciąż jeszcze mam w pamięci z zeszłego sezonu. Jak się okazuje w klubie nie byłem pierwszym ani jedynym amatorem wiatru, słońca i żeglowania. Docklands Sailing & Watersports Centre, żyje cały rok. Z wyjątkiem króciutkiej, miesięcznej przerwy świątecznej zawsze można tam spotkać miłośników żeglarskiej przygody.

Tradycyjnie swoje zajęcia prowadził kurs. Na ustawionej w mały trójkąt trasie, ćwiczyły swoje umiejętności dzieci pływając na popularnych łódkach PICKO, firmy Laser Performance. Na wodę wyszły Omegi Topaz i Lasery. Nie brakowało dzielnych Bosunów. Z zeszłorocznych obserwacji pamiętałem grupę żaglo – terapełtowiczów, czyli załogi osób niepełnosprawnych rozwijającą swoje zdolności żeglarskie w klubie na Docklands. Dzisiaj również odwiedzili przystań. Tak to już jest, że po kilku latach uczestnictwa w życiu przystani żeglarskiej w Londynie, stajemy się rozpoznawalni, zawieramy znajomości i przyjaźnie. Do klubu przyjeżdża spora grupa stałych członków, z którymi zdążyliśmy się już zżyć. Zaskoczeniem dla mnie i nie tylko, był całkowity brak Polaków w klubie. Jim, pełniący funkcje bosmana w klubie na Docklands, był wyraźnie zaniepokojony tym faktem. Jeszcze w zeszłym sezonie taka absencja była by nie do pomyślenia. Bywały dni, że łódek z polskimi obsadami było więcej niż z angielskimi. Czy byliśmy jedynie chwilowym zjawiskiem w życiu Docklands Sailing & Watersports Centre? Czy polską społeczność żeglarską wywiał wiatr kryzysu? No cóż, nic nie trwa wiecznie. Ja i Bramreja zostajemy w klubie na Docklands. Mam nadzieje, że nasze obawy się nie sprawdzą i znowu szanty śpiewane po polsku będą rozbrzmiewać nad wodami londyńskich doków. Chyba wszyscy przyzwyczaili się już do naszej obecności w klubie. Nawet srogi Neptun nauczył się sakramentalnego – „jak się masz”.

To oczywiście dopiero początek sezonu. Przed nami jeszcze wiele kapitalnych halsów i dziesiątki przygód. O wszystkim napiszemy na łamach Pogoria.org.

 

Zatem przesyłając gorące pozdrowienia dla tych, którym jeszcze nie było dane zakosztować żeglugi. Z pokładu Bosuna 12.

 

Tomasz. Bezan. Mazur.