|
||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
|
Zima w Polsce! Londyn 14.02.2010.
Zima jest okresem szczególnym. Zielone lasy i łąki zamieniają się w śnieżne pustkowia. Znikają kwiaty i soczyście zielone liście, w zamian pojawia się śnieg, mróz, zawieje i zamiecie. Wielki architekt natury, przygotowuje się do nowego sezonu, w którym ponownie pomaluje kwiatami łąki, zapełni zielonością parki, a na niebie usadowi słońce. Zima to okres białkowania krajobrazu, robienia podkładu pod nowy, tak wyczekiwany pejzaż wiosny. Od lat sześciu nie widziałem prawdziwej zimy. Nie znaczy to bynajmniej, że nie widziałem śniegu. O nie! Padało w Londynie i to czasami zdrowo. Śnieg leżał w Finsbury Park ponad tydzień. Zamarzły nawet doki, co nie zdarzyło się od lat trzydziestu. Ta namiastka zimy w Anglii, rozpaliła we mnie niesłychaną tęsknotę za prawdziwą polską zimą. W przeszłości wszelkie przerwy świąteczne, ferie, a nawet weekendy spędzaliśmy w domu naszych dziadków na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Nie brakowało tam lasów. A nie ma na świecie piękniejszego widoku, niż las w zimie. Ośnieżone choinki, czapy śnieżne na drzewach, zasypane ścieżki i sople lodu nad brzegami zamarzniętej Czarnej Przemszy. Wszystko, to stanowiło bajkowy krajobraz, scenerie naszych dziecięcych i młodzieżowych wypraw. Budowaliśmy w lesie szałasy, domki na drzewach, organizowaliśmy ogniska, łowiliśmy pod lodem ryby. Las był naszą odskocznią od szarości blokowisk i tarczą od tego, co dziś nazywane jest chorobą cywilizacyjną. Zatęskniłem tak mocno, że resztki mojego zeszłorocznego urlopu wykorzystałem już na początku lutego. Postanowiłem, że ten urlop spędzę prywatnie. Bez żadnych oficjalnych wizyt i odwiedzin. Plan był taki, by nacieszyć się domem, białością i mrozem. Oczywiście w czasie mojego pobytu zdarzyło się coś, co będzie miało wielki wpływ na nadchodzący sezon, ale o tym potem. Pogoda nie zawiodła! Już w czasie lądowania na lotnisku w Katowicach, kapitan poinformował nas, że temperatura wynosi -8 stopni pana C. OK! Tego właśnie oczekiwałem. Na lotnisku mile zaskoczył mnie Mateusz, Duduś, Gach, który nie bacząc na nic, urwał się z trasy i przyjechał po mnie. Dzięki Dudusiowi, miałem okazje objechać Sosnowiec, Mysłowice i szczęśliwie dotrzeć do Dąbrowy Górniczej. Przyjemnym zaskoczeniem były dla mnie pięknie odśnieżone chodniki, i czyste drogi. Pługi śnieżne i piaskarki, pracowały z regularnością szwajcarskiego zegarka. Pod tym względem stawiam pięć z plusem, dla służb miejskich. Mimochodem wspomniałem sobie zeszłoroczny atak zimy w Londynie. Piętnaście centymetrów śniegu, sparaliżowało całkowicie miasto. Stanęła komunikacja autobusowa i metro. Natomiast w zasypanej śniegiem Polsce z lutego 2010, wszystko działało doskonale. Przez tydzień mojego pobytu, poruszałem się środkami miejskiej komunikacji. Żaden autobus się nie spóźnił!!! Ponadto nowoczesny tabor, niskopodwoziowych autobusów typu SOLARIS, był czyściutki i mile dogrzany. Nie można tego powiedzieć o wiekowych IKARUSACH, ale w ogólnej ocenie byłem pod pozytywnym wrażeniem. Zima tegoroczna jest tęga, to fakt bez sprzeczny. Oczywiście wielu nie odwzajemni mojego zafascynowania tym zjawiskiem. Mając już dość ciągłego odśnieżania i palenia w centralnym. Dowodem na srogość tegorocznego okresu mrozów, nich będzie to, że na przystankach pojawiły się koksiaki! Zjawiska tego nie widziałem od 15stu z górą lat, a jednak przetrwały gdzieś w magazynach i w momencie konieczności, zostały ponownie użyte.
W domu po prostu cudowny czas odpoczynku. Jeżeli jesteś do zimy przygotowany, masz opał i dobry kominek, to śnieg i mróz robi jedynie kapitalny nastrój i klimat do urlopowania się. Poranne spacery po bajkowym lesie, w skąpanym lutowym słońcem modrzewiowym zagajniku! Po prostu cudowne przeżycie. Potem wymiana doświadczeń kulinarnych, czyli kuchnia polska w tradycyjnym wykonaniu mamy. Oraz potrawy bardziej egzotyczne pochodzące z moich doświadczeń zawodowo-kulinarnych. Pysznie, pachnąco i smacznie. Ci, którzy nas odwiedzali chwalili i jedli nie zostawiając wiele na talerzach. Wieczorami długie rozmowy przy kominku ze szklaneczką pewnego złotego szkockiego płynu. W takim to krajobrazie ładowałem akumulatory na nadchodzący sezon. Zycie na emigracji wyczerpuje. Osiągnięcie, tu czegoś jest o wiele bardziej trudne niż we własnym kraju. Przynosi wielką satysfakcje i wymierne korzyści, ale wypruwa człowieka z energii. Jednak taki łagodny tydzień działa kojąco i regenerująco.
Pod koniec tygodnia udałem się na jedyne zaplanowane wcześniej spotkanie. Z Krzysztofem Bordą, pracownikiem Muzeum Miejskiego Sztygarka, poznałem się elektronicznie już dość dawno. Miało to miejsce w okresie poszukiwań informacji o bunkrach z Pogorii. To właśnie od Krzysztofa Bordy otrzymałem gro informacji o niemieckiej zaporze obronnej B2, której częścią są umocnienia w rejonie Pogorii. W czasie mojego urlopu mieliśmy szansę poznać się osobiście. Do naszego spotkania doszło najpierw w Muzeum Miejskim Sztygarka. Dzięki uprzejmości Krzysztofa mieliśmy wraz z mamą, przyjemność zwiedzić, ten nie nowy, lecz zupełnie odnowiony obiekt. Okazało się, że Krzysztof jest plastykiem, sam aranżuje wnętrza w salach wystawowych muzeum, wzorując się na nowoczesnych trendach muzealnictwa interaktywnego. Efekt znakomity i godny polecenia zwiedzającym! Sale tematyczne Muzeum Sztygarka, posiadły klimat znany mi z londyńskich wystaw w Imperial War Museum, Museum of London, czy też z doskonałego Muzeum Powstania Warszawskiego. Ponadto okazało się, że Krzysztof Borda jest fascynatem, zbieraczem i kolekcjonerem pamiątek z okresu II Wojny Światowej. W tym kontekście zostały wyeksponowane jego prywatne zbiory w dąbrowskim muzeum. Wieczorem spotkaliśmy się prywatnie. Mam nadzieję, że to nasze spotkanie zaowocuje w przyszłości ciekawymi wspólnymi działaniami. Zresztą jeden jest już w toku realizacji.
W ostatnim dniu mojego pobytu w Dąbrowie Górniczej, zatelefonował do mnie Pan Mieczysław Różycki, miłośnik lotnictwa i badacz historii z Krakowa. Telefon ten był dla mnie miłym zaskoczeniem. Spowodował go Jurek Knabe, podając do mnie numer. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę. I tak właśnie w zimowej scenerii zaśnieżonej i zmrożonej polskiej zimy powstał nowy projekt realizowany przez Pogoria.org. Projekt ten nosi nazwę Misja Gibraltar 2010. O szczegółach naszego planu i zadaniach, jakie mamy tam zrealizować, już wkrótce przeczytać będzie można na naszej stronie.
Zatem cieszcie się ze śniegu, zamiast go przeklinać. Lepszy jest 100 razy, niż deszcz i słota londyńskiego „listopada”, który w rzeczywistości trwa od października do maja! Przygotowujcie się do nadchodzącego sezonu i odwiedzajcie naszą stronę.
Już z Londynu, lecz jeszcze w ciepłej czapce z Polski.
Tomasz, Bezan, Mazur.
|
|