Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

 

„ … Boś ty mnie wychowało, Boś ty minie wychowało …”

czyli polskie zakończenie sezonu żeglarskiego 2015 w Londynie!

Londyn, 24.10.2015

Rankiem w ostatnim dniu czasu letniego grupa pozytywnie „zarażonych” żeglarstwem Polaków mieszkających w Londynie i okolicach zebrała się na przystani Dockland Watersports Center aby w duchu dobrze rozumianej zabawy pożegnać sezon żeglarski 2015. Sezon żeglarski w Londynie jest jednak inaczej rozumiany gdyż tutaj żeglowanie do późnego listopada , w lutym czy wczesną wiosną jest jak najbardziej możliwe i nie jest żadną anomalią pogodową i tylko tutejsza aura nas ogranicza więc nie wiadomo co jeszcze może się wydarzyć w nadchodzących zimowych miesiącach. Ale można powiedzieć, że pożegnaliśmy czas letni z należnymi mu honorami. Nasza grupka starych i nowych znajomych, która zawiązała się w tym sezonie postanowiła w tym roku bardzo ciekawie i nietypowo spędzić ten ostatni dzień letniego czasu. Walcząc z przekorną pogodą, która zaserwowała nam w południe deszczowy prysznic, postanowiliśmy uczcić razem na wodzie pod żaglami mijający letni czas.

 

Nie można zaprzeczyć, iż było to ryzykowne posunięcie bo pogoda o tej porze roku bywać kapryśna, paskudnie zimna i mokra. Jednak ten rok obfitował w piękne, słoneczne dni oraz w pozytywne zbiegi okoliczności. Tak było i tym razem. Pogoda postraszyła nas zimnem z rana, deszczem w południe i złą prognozą na wieczór, ale dzięki świetnej organizacji i przygotowaniu typowo outdoorowemu udało nam się pokonać wszelkie kaprysy pogody i zorganizować jeden z najbardziej niepowtarzalnych dni w roku.

\

Wyjątkową oprawę do tego wydarzenia przygotowała nasza wachta kambuzowa w składzie: Tomek Bezan i Radziu oraz niepowtarzalny w swej niezawodności koher produkcji radzieckiej (Made in CCCP) który dostarczył nam niepowtarzalnych przeżyć kulinarnych w postaci gorącej fasolki po bretońsku a’la kuk Tomek Bezan (o pirotechnicznych obawach w kwestii używania tego archetypu nie wspomnę). Tak więc zaopatrzeni w prowiant, źródło ciepła w postaci produkcji antycznej już produkcji CCCP (obowiązkowo oczywiście w butelkę dobrego trunku zapodaną przez naszych nowych przyjaciół Martę i Daniela) oraz w doskonałe humory, nie obawialiśmy się mniejszych czy większych niedogodności. Wprawdzie namiot rozłożony na brzegu przystani też nas ucieszył, zwłaszcza że w czasie lunchu popadało dość obficie. Byliśmy gotowi ryzykować przeziębienie byle tylko spędzić ten dzień razem.

 

Po żeglowaniu, kiedy już ostania łódka została odstawiona na wózek, poszukaliśmy odpowiedniego miejsca na biwak. Do gara kuk Radzio wrzucił prawdziwy polski bigos a Krzysiu zaserwował chlebek żytni staropolski „pierwsza klasa” i serniczek z malinami. Na ten poczęstunek zajechali najznakomitsi goście różnej narodowości. Odwiedził nas bosman klubu Jimmy, którego Bezan uraczył trunkiem i pogawędką a kiedy bigos w garze już nas omamił swoim doskonałym zapachem przyjechał nie kto inny tylko nasz serdeczny przyjaciel Jurek Knabe. I teraz dopiero zaczęło się opowiadanie, dzielenie doświadczeń i wspomnień oraz objadanie na całego.

Na koniec, kiedy już o zmroku zapaliły się latarnie a prognoza pogody postanowiła się sprawdzić i zaczęło rzęsiście padać, Tomek zdradził tajemnicę, że Jurek ma ze sobą książkę wydaną na okazję 25lecia YKP Londyn i że chętnie podpisze te książki naszym przyjaciołom. I tak kolejne egzemplarze historii polonijnego żeglarstwa w Londynie trafiły do ludzi, którzy dziś, tu i teraz piszą już nową historię żeglarzy z epoki Unii Europejskiej gdzie już (albo właśnie jeszcze?) nie ma wiz! Marta została uraczona pamiątkowym proporcem podpisanym przez wszystkich uczestników spotkania. Jest to doskonała pamiątka ale i zobowiązanie aby pamiętać o kolejnych spotkaniach.

 

Co przyniosą nam zimowe miesiące dziś nie wiem. Mam nadzieję że nie będziemy pleśnieć w naszych londyńskich domach i że znajdziemy czas nawet w tych krótkich dniach, aby przewietrzyć nasze sztormiaki, garnki i koherek. Obyśmy się niedługo spotkali w gronie większym, zwłaszcza z tymi, którzy dziś nie mogli być z nami z różnych przyczyn w tym niestety chorobowych. Hartujemy się żeby w zimie sprostać naszym słabością i postawić żagle na łodziach z polską załogą.

 

Z żeglarskim pozdrowieniem,

Agnieszka Bramreja Mazur

 

stat4u