Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

 

HMS „Mary Rose” raz jeszcze.

Londyn 23,10,2008.

 

Czyli nasze zakończenie sezonu wyjazdowego!

Zakończenie urlopu w Polsce zawsze jest okresem przygnębiającym. Kończy się lato, sprzęt żeglarski powoli znika w hangarach. Kolejny urlop dopiero za rok, a proza życia, codzienne wstawanie do pracy, wcale nie nastraja optymistycznie. Urlop w kraju był niezwykle udany, ale pogoda nas nie rozpieszczała. Deszcz, zimno, wiatr i dopiero ostatnie dni pobytu przyniosły zmianę na lepsze. Daleko było jednak do prawdziwej polskiej, Złotej Jesieni. Toteż całkowicie zaskoczyła mnie po powrocie pogoda na Wyspie. Słoneczko, ciepłe dni i niezwykle pogodne niebo złagodziło troszeczkę, szok pourlopowy. Na Wyspie nic nie jest jednak tak zmienne, jak pogoda. Postanowiliśmy wykorzystać sprzyjającą aurę i zafundować sobie ostatnią w tym sezonie wycieczkę poza Londyn.

Naszym celem, po raz kolejny, stało się przepiękne miasto Portsmouth, leżące na południowym wybrzeżu Anglii. Poprzednio zwiedziliśmy sporo, ale brak czasu nie pozwolił na wnikliwe poznanie wszystkich zbiorów Royal Naval Museum. Żałowałem bardzo, że nie udało nam się zobaczyć eksponatów zgromadzonych w pawilonie poświęconym HMS „Mary Rose”. Wystawę tą zamknięto nam praktycznie przed nosem. Nie udało nam się dotrzeć do Southsea Castle, fortu obronnego, z którego to najprawdopodobniej, król Henryk VIII, obserwował zatonięcie swojego flagowego okrętu. 10-go października wyruszyliśmy ponownie z dworca autobusowego Victoria, by dokończyć zwiedzanie i godnie zakończyć sezon wycieczkowy 2008.

Autobus linii Nationale Express, wygodnie i szybko dowiózł nas do Portsmouth Historic Dockyard. Zaopatrzeni w prowiant, doskonałą herbatkę w termosie i bilety wstępu do muzeum, o rocznym terminie ważności, ruszyliśmy na poznawanie ciekawostek morskiej historii.

 

 

Wraz z wydobyciem w roku 1982, wraku okrętu wojennego HMS „Mary Rose” , podwodni archeolodzy wydobyli na światło dzienne, ogromne ilości przedmiotów będących wyposażeniem okrętu wojennego, jak również przedmiotów użytkowanych przez marynarzy epoki Henryka VIII. Rzeczy te w sposób cudowny zakonserwowane w mule, przetrwały w bardzo dobrym stanie, dając nam świadectwo tamtych czasów. A pamiętać trzeba, że HMS „Mary Rose” zbudowano w Portsmouth między latami 1509 – 1510.

 

 

Proszę zwrócić uwagę na zachowane, praktycznie w doskonałym stanie zastawy obiadowe. Srebrne misy, talerze, patery itp. pochodzą z zastawy kapitańskiej. Żeglarze stanowiący załogę jedli na zastawie drewnianej, ale i te elementy ocalały przed niszczącym zębem czasu.

 

 

Morska woda w połączeniu ze sporą warstwą mułu, ocaliła również całkowity zestaw narzędzi używanych przez rzemieślników zamustrowanych na HMS „Mary Rose”. Okręt żaglowy wymagał stałej troski, tak więc funkcje cieśli i żaglomistrza były wysoko cenione. Dzięki zbiorom muzeum możemy poznać, jakimi środkami dysponowali ówcześni fachowcy.

 

Okręt Wojenny, to przede wszystkim uzbrojenie. Mary Rose pierwotnie uzbrojony był w 78 dział. Po późniejszej modernizacji zyskał kilka armat i w chwili zatonięcia miał na swoim pokładzie 91 dział. We wraku zachowały się jego niezwykłe cenne historycznie elementy. Niezwykłą rzadkość stanowią dość prymitywnie wyglądające, działa odlane z żelaza. Ich prymitywność, to skutek niedoskonałości sztuki odlewniczej. W przeciwieństwie do brązu, żelazo nie jest łatwym materiałem odlewniczym.

 

Z całą pewnością przed rokiem 1545, wiedza na ten temat, jak i możliwości technologiczne, nie były wysoko postawione. Dla porównania dodać należy, że na ziemiach polskich, armat jako pierwsi użyli Krzyżacy, w czasie bitwy pod Grunwaldem 1410r. Były to działa osadzone na stałym łożu, miotające kamienne kule. Nie można jednoznacznie wykluczyć ich skuteczności bojowej, ale kroniki nie przypisują im wielkiej chwały.

 

Zupełnie inaczej przedstawia się artyleria okrętu HMS „Mary Rose”, wykonana z brązu. Ludwisarze świetnie opanowali brąz, jako materiał do odlewania dzwonów i oczywiście dział. Bateria okrętowa zawierała kilkadziesiąt dział z brązu różnego kalibru i gdyby nie niefortunne zatonięcie, okręt Mary Rose, stanowiłby groźnego przeciwnika dla sił najeźdźców.

 

Na okręcie znajdowało się też sporo ręcznej broni strzeleckiej. Muszkietów, strzelb, hakownic. Niemniej jednak ich słaba celność i niska szybkostrzelność powodowały, że głównym orężem do walki na odległość, były łuki. Ekspozycja zawiera sporą kolekcje łuków, strzał i pomocniczego wyposażenia (kołczany, ochraniacze), zrekonstruowano także stanowisko bojowe.

 

 

Ciekawostkę jest to, że w tamtym okresie żeglarze do walki ubierali zbroje. Stanowiła ona ochronę przed strzałami z łuku i w czasie bezpośredniej walki wręcz, (abordaż), jednakowoż skazywała na śmierć każdego, kto miał pecha wypaść za burtę. Ponadto wraz z rozwojem ręcznej, palnej broni strzeleckiej, zbroja przestała być jakąkolwiek ochroną. Już w czasie Potopu Szwedzkiego, polskie oddziały poza ciężkimi Husarzami, pozbawione były zbroi płytowej.

 

Wystawę znalezisk archeologii podwodnej kończą rekonstrukcje strojów z epoki i żeglarski osprzęt wydobyty z morskiego dna.

 

 

Całość niezwykle ciekawa i w bardzo przyjemny sposób wyeksponowana. Nie zabrakło oczywiście kącika interaktywnego, z którego dobrodziejstwa oczywiście skorzystaliśmy.

 

 

Zwiedziwszy wystawę poświęconą HMS „Mary Rose”, postanowiliśmy udać się do miejsca zwanego Southsea Castle. Jest to niezwykła fortyfikacja obronna wybudowana w roku 1544, a oddalona od Portsmouth Historic Dockyard o dobre 20 minut spaceru przez miasto.

 

 

Sama budowla jest mocno przysadzistym obiektem obronnym. Wzniesiona u wejścia do portu i wyposażona w działa dużego zasięgu oraz pokaźnego kalibru. Przez stulecia pełniła rolę strażnika wybrzeża i samego miasta przed najazdami Francuzów. Sam fort zbudowany jest z kamienia, które przetransportowano do Portsmouth ze zniszczonego opactwa Beaulieu. Historycy snują przypuszczenia, że to właśnie z tego punktu król Henryk VIII, obserwował zatonięcie swojego flagowego okrętu HMS „Mary Rose”. Jeżeli tak był w rzeczywistości, to nieszczęsny władca mógł całą akcję oglądać z najmniejszymi szczegółami, ponieważ Southsea Castle jest wyjątkowo dobrze usytuowanym punktem widokowym. Niestety fort mogliśmy oglądnąć jedynie z zewnątrz, ponieważ po sezonie ekspozycja zamykana jest wcześniej.

 

Podobna sytuacja miała miejsce w muzeum poświęconym morsko-powietrznemu desantowi aliantów w Normandii. Czyli słynnej operacji „Overlord”, która była jedną z najbardziej spektakularnych akcji II Wojny Światowej, a przygotowywano ją właśnie w mieście Portsmouth. Koniec sezonu turystycznego spowodował, że D-Day Museum jest czynne jedynie do godziny 16snastej. Na ulicy wystawione były jedynie działo przeciw lotnicze i czołgi aliantów Sherman produkcji USA, oraz MK IV Churchill, jeden z bardziej udanych czołgów Brytyjskiej produkcji.

 

Na koniec wycieczki pozostały nam jedynie spacery nad brzegiem morza, przepiękne widoki jesiennego słońca zachodzącego nad portem i marzenia. A jest ich całkiem sporo i cały czas stanowią one motor napędowy do następnych wypraw i przygód. Cóż, do Portsmouth wrócimy znowu wraz z wiosną! A przed nami nowy, ciekawy czas wystaw i pokazów żeglarskich w Londynie. Pierwsza wystawa już w końcu listopada.

 

Nie zapominajcie o naszej stronie i ciepło się ubierajcie. Trzeba przetrwać zimę, by z wiosną powrócić na szlaki realizacji naszych marzeń.

 

Z pozdrowieniami dla marzycieli.

 

Tomasz „Bezan” Mazur.

 

 

 

 

 

 

Galeria: