|
||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
|
Londyn to, czy też może Kraków?!
Londyn 03.03.2010.
Czyli nostalgiczny spacer uliczkami Covent Garden.
Jest poranek drugiego dnia marca. Przez szczelnie zasłonięte zasłony z impetem przebija się słońce. Myślę sobie, pewnie to jeszcze sen! Pewnie wcale się nie obudziłem. Przecież od ponad dwóch tygodni leje deszcz, wieje zimny przenikliwy wiatr, a słońce zakryte kilometrową warstwą chmur nie ma szans na przesłanie choćby nikłego promyka. Przecieram zaspane oczy. Nie, to jednak rzeczywistość! Wstaje i odsłaniam zasłony. Eksplozja jasności i światłości wprost poraża i zrazu napełnia niesamowitym wigorem. Mówię sobie, o nie takiego dnia nie wolno spędzić w domu! Po chwili z łóżka wstaje Bramreja. Z niewiarą przeciera oczy. Jednak już za chwilę, niemalże z krzykiem. Jedziemy na spacer!!! Taki był początek naszej kapitalnej wycieczki, wiosennymi uliczkami Londynu. Oczywiście przed wyjściem szybkie śniadanie. W karcie śniadaniowej uwielbiane przez Bramreje tosty francuskie. W czasie rannego posiłku, krótka narada. Gdzie jedziemy? Odpowiedź równie krótka. Cały czas czeka na nas nieodwiedzone do tej pory London Transport Muzeum na Covent Garden. Ruszamy! To jedynie kilka przystanków metrem z naszego domu na Finsbury Park. Z podziemnej kolejki na powierzchnię przenosi nas winda. Opuszczamy bramki stacji i doznajemy szoku. Po prawej stronie, na końcu brukowanej ulicy ukazuje się naszym oczom dziwnie znany widok. Podłużny budynek, z półokrągłymi arkadami. Kolumny podtrzymujące całość, wieżyczki i zdobienia. Przez chwilę myślę, że to nasze sukiennice! A proszę mi uwierzyć, że i sama bryła architektoniczna Covent Garden Market i prześliczny rynek Pizza jak również klimat odpoczywających, zrelaksowanych ludzi, skąpanych w słonecznym złocie promieni, do złudzenia przypomina nastrój krakowskiego rynku.
Podobieństwo jest zresztą nie przypadkowe. I krakowskie sukiennice i Market Covent Garden, spełniały w przeszłości te same handlowe funkcje. W Krakowie służyły głównie do handlu suknem, w nawiasie mówiąc sprowadzanym do Polski z Anglii, w ramach wymiany za zboże. Natomiast Market na Covent Garden, zasłyną z handlu owocami. Obecnie okupowany jest przez przeróżne firmy tekstylne. Oczywiście nie brak tam stoisk z wyrobami rękodzielniczymi. Często są to wyroby bardzo oryginalne, wręcz awangardowe. Całość dopełnia masa uroczych restauracyjek i kawiarni, spowijających cały budynek smakowitymi zapachami. Uwaga! W każdy poniedziałek odbywa się tu targ staroci. Niezwykłe miejsce dla wielbicieli wszelkiego rodzaju „rupieci”. Osobiście z przyjemnością przeglądałem stoiska z pamiątkami marynistycznymi i militarnymi. Znalazłem tam też kilka pamiątek pochodzących z Polski. Między innymi medal za udział w walkach o Berlin. Nie mogliśmy się oprzeć temu niecodziennemu klimatowi. Spacerowaliśmy po londyńskim rynku, który troszkę przypominał ten krakowski. Nasze serca wypełniała pozytywna energia, ciepła, słońca i wiosny. I pewnie spacerowalibyśmy tak jeszcze długo, gdyby nie plan odwiedzenia London Transport Muzeum.
W przewodnikach niewiele można wyczytać na temat tego miejsca. Nawet nieoceniony Pascal, podaje jedynie, że jest, istnieje i że zgromadzone tam zostały pamiątki związane z rozwojem transportu publicznego w Londynie. Ja natomiast z całą przekonaniem mogę was zapewnić, że London Transport Muzeum, jest kapitalnym miejscem do spędzenia rodzinnego popołudnia, zwłaszcza dla dzieci! Wstęp do muzeum jest płatny, dla osób dorosłych. Cena biletu wynosi 8 funtów. Dzieci natomiast widziane są tu chętnie, a wstęp dla nich jest całkowicie bezpłatny. Samo zwiedzanie zorganizowane jest bardzo atrakcyjny sposób. Z kasy biletowej przechodzimy do ogromnej hali wystawienniczej, która w przeszłości była zajezdnią tramwajową. Winda zawozi nas na drugie piętro, gdzie zaczyna się nasza wycieczka w czasie. Pokonując, bowiem windą te kilka metrów, cofamy się aż dwieście lat wstecz, do roku 1800-setnego. Zaraz po wyjściu rozpościera się panorama ówczesnego Londynu. Natomiast przed nami pojawiają się dorożki i zaprzęgi konne. Wszystko są to obiekty autentyczne. Można ich dotknąć, a nawet wsiąść do powozu. Dla dodania autentyzmu, wszystkie pojazdy zaprzężone są w konie, na kozłach siedzą woźnicy w oryginalnych strojach z epoki. Zadbano również o odtworzenie klimatu życia Londynu z roku 1800-tnego. Wnętrza powozów wypełniają pięknie ubrane damy i wąsaci dostojni londyńczycy całkowicie pochłonięci przeglądaniem prasy. Wszystko stwarza kapitalny klimat zwiedzania i zabawy. Bramreja odkryła, że w oznaczonych punktach muzealnych wystaw, organizatorzy umieścili kasowniki, w których należy skasować swój bilet. Każdy z tych kasowników wycina w kartoniku biletowym inny wzór. Jest, więc konik, zaprzęg konny, pociąg, ciuchcia, i nowoczesny autobus. Kasowniki te w liczbie 13-stu stanowią nie lada atrakcję na najmłodszych. Dzieci prześcigają się by wszystkie odnaleźć i ozdobić swój bilet kompletem różnokształtnych dziurek. Dzieci jak dzieci, ale Bramreji też się udzieliło. Po zwiedzeniu drugiego piętra, schodami docieramy na poziom pierwszy. Tu niesamowite wrażenie sprawia cała i autentyczna ciuchcia parowa, jaka kiedyś obsługiwała metro. Wszystkiego można dotknąć! Wszystko z bliska oglądnąć! Na poziomie pierwszym znajdziemy również kilka zabytkowych wagoników londyńskiej kolejki podziemnej. A są to po prostu arcydzieła sztuki użytkowej. Pierwsze wagoniki zrobione były z drewna. Sporządzali je rzemieślnicy, wykonujący w przeszłości ozdobne powozy. Nie brak, więc wymyślnych zdobień, zagłębień i wypukłości. Prócz tych starych drewnianych, możemy oglądnąć pierwsze kolejki o napędzie elektrycznym. Ciekawe są również makiety, odtwarzające sposoby budowy tuneli. Parter to królestwo autokarów. Zgromadzono ich tu kilka. Od najbardziej znanych, charakterystycznych, czerwonych piętrusów, po klasyczne pojazdy. Oczywiście wszystkie można zwiedzić od środka. Ciekawostkę stanowi również egzemplarz wczesnej londyńskiej taksówki. Niemniej największym zainteresowaniem, cieszył się piętrowy tramwaj konny. Dzieci okupowały go niemal bez przerwy. Udało nam się jednak odczekać na właściwy moment, zwiedzić i zrobić kilka fotek. Na parterze umiejscowiona jest również dalsza historia rozwoju metra. Można tu zobaczyć wagoniki, jakie jeździły w Londynie, podczas trwania II Wojny Światowej. Ten okres jest specjalnie zaznaczony w London Transport Muzeum. Trzeba przecież pamiętać, że podziemne tunele kolejki, dawały mieszkańcom bombardowanej stolicy Wielkiej Brytanii, naturalne miejsce ucieczki i schronienia. W takie zaimprowizowane schrony przeciw lotnicze, zamienione zostały stacje metra. Na peronach ustawiono piętrowe łóżka. Wielu londyńczyków po zniszczeniu ich domów, spędziło w tych podziemnych ostojach długi czas. Warto się zapoznać z tą częścią wystawy, a potem inaczej spostrzegać stacje metra codziennie odwiedzane w drodze do pracy. Wiele z nich niewiele się zmieniło od tych tragicznych wydarzeń, stanowiąc same w sobie, obiekty o unikatowej wartości historycznej. Jak już wspomniałem wcześniej London Transport Muzeum, w szczególny sposób przyciąga dzieci. Organizatorzy zadbali o specjalny program dedykowany dla zorganizowanych szkolnych wycieczek. Jest tam miejsce na zdobywanie wiedzy z zakresu organizacji transportu i ekologii, ale jest też miejsce na zabawę. Ogromnie atrakcyjne okazuje się wspólne budowanie autobusu z klocków. Jest przy tym zaangażowanie zespołowej pracy i niesamowita ilość uśmiechu. Na koniec można się przenieść wyobraźnią w przyszłość. Muzealnicy wytyczają kilka dróg, jakimi może pójść rozwój transportu publicznego w przyszłości. Przedstawione są różne wersję wykorzystania energii odnawialnej. Nacisk kładziony jest na walkę z zanieczyszczeniem środowiska. W muzeum spędziliśmy kilka godzin zwiedzając i bawiąc się na zmianę. Jest to obiekt niezwykle pozytywny. W którym z normalnych, codziennych rzeczy, jak autobusy, czy wagoniki metra, uczyniono atrakcję dla zwiedzających. Uczyniono to doskonale, nowocześnie i interaktywnie. Zdecydowanie warto wszystko to zobaczyć na własne oczy! Na koniec kilka spojrzeń na brukowane zakątki Covent Garden. Stare pokryte bluszczem puby i uliczne stragany pamiętające jeszcze epokę victorjańską. Wszystko to ma swój niepowtarzalny klimat i tworzy czar miejsca. I choć wiem, że do naszego Krakowa jest tak daleko, to jednak coś miele w sercu drgnęło, ciepły dreszcz wzruszenia, nie był spowodowany jedynie słonecznym wiosennym dniem. Serdecznie zapraszam do spaceru tamtejszymi uliczkami, szczególnie w kontekście poszukiwania tego, co i my poczuliśmy.
Tomasz, Bezan, Mazur.
|
|