Specjalna Galeria:
foto : Olgierd Górny

 

 

Specjalna Galeria: foto: Olgierd Górny

Jak majówka, to tylko w Dąbrowie Górniczej!

 

Miesiąc Maj w Polsce, jest od zawsze otoczony aurą niezwykłego uniesienia. Eksplozja zieloności, kwitnące bzy i kasztany, setki kolorowych tulipanów. Dla ludzi zmęczonych zimowymi mrozami i szarzyzną przedwiośnia, taka odmiana powoduje przyjemny zawrót głowy. Gdy dodamy do tego długie i słoneczne popołudnia stanowiące antidotum na zimowy brak światła, to spontanicznie rodzi się ochota do świętowania.

 

 

W tradycji majowej wpisały się obchody kilku ważnych świąt. Międzynarodowe Święto Ludzi Pracy 1 Maja, mylnie utożsamiane z świętem komunistycznym, początkuje tak zwany długi weekend. Przy sprzyjających układach kalendarzowych, można wygospodarować nawet tydzień wolnego! A to jest już coś! W dzisiejszym zabieganym świecie, gdy w pracy spędzamy nierzadko po 12 godzin, taki wolny czas jest bardzo potrzebny. Chwile spędzone z rodziną na świeżym powietrzu, sportowo i aktywnie są dobrem nieocenionym. Na konieczność wypoczynku i rozładowania stresu, zaczynają zwracać uwagę nawet pracodawcy, co jest jedną z ważnych zmian, jakie zaobserwowałem w naszym kraju.

 

 

Przyznam szczerze, że trochę zapomniałem o tej niepowtarzalnej majowej atmosferze kraju nad Wisłą. Przez ponad osiem lat maj spędzałem na Wyspach Brytyjskich. Trochę zbiegiem okoliczności, a trochę z tęsknoty za domem zarezerwowałem sobie tydzień urlopu na początku Maja. Był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Proszę mi uwierzyć, że z deszczowego, zimnego i wietrznego lotniska w Londynie Luton, trafiłem na skąpane w słońcu i zieloności Katowice Pyrzowice. To był szok! W autobusie zmieniałem ubranie na lżejsze i przecierałem oczy ze zdziwienia. Za oknami widziałem prześliczne kwiaty kwitnącego bzu. Bardzo szybko wpadałem w kapitalny nastrój wiosennego uniesienia, który ujmuje nam, co najmniej 10 lat! Dalej było jeszcze fajniej!

 

Zawsze przed przylotem do kraju wysyłam informacje do znajomych. Czasem jest to jedyna okazja żeby się spotkać. Wiadomo, że każdy ma swoje życie, pracę i obowiązki, ale fajnie jest zobaczyć twarze kolegów i przyjaciół na żywo a nie jedynie za pośrednictwem łączy internetowych. W czasie takiego koleżeńskiego stukania w klawiaturę, otrzymuję kapitalną w skutkach wiadomość. Czy ty przylatujesz na początku maja? Czy wiesz o Dębowym Maj Festiwalu w Dąbrowie Górniczej? Kolega Marcin Bazylak podsyła mi program i serdecznie zaprasza do uczestnictwa. Ha 1 Maj, to zgodnie z rozkładem zajęć Dzień Sportów Wodnych!!! Oczywiście, że będę odpowiadam! Szybki przegląd roweru i dalej na majówkę!

 

Sam program Dębowego Maj Festiwalu, promowanego jako eksplozja aktywności, zapowiada się niezwykle interesująco. Trzy pierwsze dni to zabawa na plaży miejskiej zorganizowanej na jeziorze Pogoria III. Mają się odbywać najróżniejsze imprezy. Biegi, spacery z kilkami, rolki i oczywiście cała seria imprez wodniackich.

 

 

Jacht Klub Pogoria III, zorganizował pokazowe regaty na łodziach typu Optymist. Dla publiczności udostępniono również rejsy po jeziorze jednostką szkoleniową Wielki Trener. Wszystko odbywało się pod okiem instruktorów i sterników posiadających kwalifikacje i doświadczenie. Ogromne zainteresowania świadczy na pewno, że jeziora i sporty wodne wrosły mocno w świadomość mieszkańców Dąbrowy Górniczej. Deskarze ze stowarzyszenia windsurfingu prezentowali techniki żeglowania na desce z żaglem. Pomimo, że woda miała zaledwie 12C chętnych nie brakowało!

 

Miłym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że impreza w Dąbrowie ma zasięg międzynarodowy. Z miast partnerskich przyjechali goście z Czech, Rumunii i Włoch. Jednym z punktów programu, była degustacja potraw regionalnych przygotowanych przez gości z zagranicy. Tu zaczął się kalejdoskop dziwnych zdarzeń w wyniku, których z widza stałem się uczestnikiem. Telefon, Tomek czy masz w domu swój fartuch kucharski? Koledzy z Włoch nie zdążą, są jakieś opóźnienia i trzeba ich zastąpić. Dąbrowa Górnicza staje na wysokości zadania, a funkcję Szefa Kuchni obejmuje sam Prezydent Miasta Zbigniew Podraza! Było by kapitalnie, gdy byś asystował w zespole z naszego miasta. Nie ma najmniejszego problemu! W kilka chwil z turysty rowerzysty, przebieram się w kucharskie wdzianko. Kroją się sałatki i mieszają włoskie pierożki. Nasza drużyna dwoi się i troi, by nie wypaść źle przed tak wspaniałą publicznością. Koledzy z Rumuni i z Czech również poważnie podeszli do sprawy. Całością zawiaduje kucharz z Dąbrowy Górniczej Daniel Sobań. Jako koledze po fachu muszę szczerze pogratulować. Produkty, które przygotował, jak również sprzęt i fachowe doradztwo spowodowało, że tace szybko wypełniły się pysznościami. Mieszkańcy stanęli na wysokości zadania i w przysłowiowych garach nie została ani odrobinka! Znaczy to, że jedzenie było wyśmienite! Brawo koledzy!!!

 

 

Należy również podkreślić, że w pokazie kulinarnym czynnie pomagali uczniowie z dąbrowskiej Szkoły Kucharskiej pod okiem instruktora nauczyciela zawodu Michała Rabsztyna. We wrześniu mamy w planach warsztaty kucharskie z kuchni indyjskiej. Jestem bardzo ciekawy jak uczniowie i nauczyciele zareagują na ostre przyprawy azjatyckie?

 

Całość imprez okazała się doskonałą okazją do spotkań i ważnych rozmów. Udało mi się zobaczyć wiele twarzy dawno niewidzianych przyjaciół. Urodziło się spontanicznie kilka nowych pomysłów i projektów. Może znowu zorganizujemy coś fajnego?

 

 

Dębowy Festiwal trwała w najlepsze! Ludzie doskonale się bawili. W przeciwieństwie do lat ubiegłych nie zaobserwowałem nadużywania alkoholu. Ot dobre piwo na słodzenie rozgrzanego słońcem organizmu, ale widok zataczających się i rozrabiających delikwentów był zdecydowanie rzadkością. Służby porządkowe nie miały raczej powodu do interwencji. Obala to kolejny ukuty o polakach mit, że my bez wódy bawić się nie potrafimy. Mieszkańcy Dąbrowy owszem nie wyobrażają sobie zabawy bez czystej wody z naszych jezior, a na humorek wystarczy kufelek piwa i dobra atmosfera!

 

Przed nami było jeszcze oficjalne otwarcie nowej siedziby Wodnych Służb Ratowniczych i pokazy sztucznych ogni, ale mnie ciągnęło na naszą ukochaną Starą Pogorię.

 

 

Lata spędzone nad brzegami tego niewielkiego, a tak mocno zasłużonego jeziora, głęboko wcięły się w żeglarską duszę. W czasie tego kapitalnego dnia towarzyszyła mi dawna kursantka, koleżanka i przyjaciółka Marta Trzcionka. Kilka słów i wymiana porozumiewawczych spojrzeń. Nostalgia za widokami Pogorii I powoduje, że „odpalamy” nasze maszynki i leśnymi dróżkami pedałujemy na stare śmieci.

 

 

Kolejne spotkania z dawno niewidzianymi ludźmi. Krąg z ławek i żeglarskie ognisko. Czas jak by się zatrzymał. Jedynie kiedyś mali chłopcy Łukasz i Adrian wyrośli na okazałych młodzieńców. I chyba jednak te kilka siwych włosów na głowie, to nie skutek używania niewłaściwego szamponu.

 

Na niebie pojawiają się dość niepokojące chmury. Coś gdzieś błyskało i mruczało w oddali. Marta ma dzisiaj nockę w pracy, a i ja również nie chciałbym wracać w strugach deszczu. Odpuszczamy sobie, zatem pokaz ogni. Umawiając się na tradycyjnego grilla, ruszamy do domów. Za nami kapitalny majowy dzień Dąbrowskiego Dębowego Festiwalu. W kolejnym materiale opiszę dalsze spostrzeżenia z udanej majówki w Polsce.

 

Dziękuje wszystkim za ciepłe przyjęcie i serdeczność, a Asi i Arkowi szczególnie, za doskonałe pieczonki. Takie udają się jedynie na Starej Pogorii.

 

Wielkie uściski dla Was.

 

Tomasz. Bezan. Mazur.

Londyn 09.05.2012.

foto: T.Mazur, M.Trzcionka