Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

Warszawa w śniegu i słońcu.

Londyn 11.04.2009.

Zawsze, gdy wsiadam do samolotu robię swoisty rachunek sumienia. Czyli jakie było tych kilka kolejnych miesięcy w Anglii? Czy udało mi się zrealizować wyznaczone cele? Czy poszedłem dalej? Te pytania nachodzą mnie zwłaszcza w momencie zbliżającego się urlopu. W powszednich dniach po prostu nie ma czasu na takie rozmyślania. Zastanawiam się też, co zobaczę po przylocie do kraju? Jakie zmiany? Czy na lepsze, czy też może na gorsze? Przecież w marcu minęło pięć lat od mojego wyjazdu z Polski. Z tej perspektywy widać wiele rzeczy, zupełnie niedostrzegalnych z bliska. Staram się to wszystko opisywać na łamach Pogoria.org i często sam z nostalgią wracam do starszych tekstów.

Mój tegoroczny urlop wiosenny był troszkę inny od poprzednich. Postanowiłem, że tym razem przylecę do Warszawy. Dlaczego do Warszawy, a nie do Katowic? W przeszłości setki razy byłem w stolicy, ale zawsze były, to wyjazdy służbowe. Załatwianie spraw w firmach, w ministerstwie, lub inne zawodowe wizyty. Nie sprzyjały one poznaniu, zwiedzeniu miasta, które przecież odwiedzającemu zaoferować może bardzo wiele. Miałem nadzieję na wiosenny spacer ulicami słonecznej Warszawy. Stara ludowa mądrość ostrzega jednak, że „w marcu jak w garncu”. I tak wylatywałem z Londynu w ciepły, przepiękny poranek, by wylądować w Warszawie zasypanej śniegiem. To było dla mnie sporym zaskoczeniem, bowiem w Anglii już od kilku tygodni kwitły w parkach kwiatki, a w Polsce przywitała mnie śnieżna zadymka. Dobrze, że ostrzeżony o takiej spóźniającej się wiośnie, zabrałem cieplejsze rzeczy.

Przylot na lotnisko i bardzo sprawna odprawa. Standardowe patrzenie w oczy na posterunku Straży Granicznej i witamy w Polsce! Z lotniska kapitalne połączenie do centrum. To jedynie 15minut autobusem miejskiej komunikacji. Dzięki mojej pracy w sieci hoteli Hilton, mogłem zarezerwować pokój z dyskontem dla pracowników. Taka możliwość zdecydowanie ułatwia podróżowanie po świecie. Jeszcze tylko dopełnienie formalności meldunkowych i spotkanie z mamą. Zostawiamy rzeczy w hotelu i na miasto. Postanowiliśmy śmiać się w twarz przeciwnością losu, wiatrowi i śniegowi. Dobrze ubrani, zaopatrzeni w ciepły nastój ruszamy na nasz spacer.

Przechodzimy obok górującego nad centrum Pałacu Kultury i Nauki. Ten obiekt w początku lat 90-śiątych budził ogromne kontrowersje. Nie brakowało w stolicy takich, którzy opowiadali się za rozebraniem Pałacu Kultury, jako pomnika stalinowskiego systemu terroru w Polsce. Osobiście byłem przeciwny takim głosom. Zdania nie zmieniłem i raczej nie zmienię. Pałac Kultury, pełni swoje bardzo ważne funkcje, a Warszawa tylko by na takiej decyzji straciła. W przeszłości rozebrano w stolicy cerkiew. Był to wyraz zemsty na zaborcach carskich. Całe szczęście, że tym razem polskiemu rewanżyzmowi oparł się rozsądek niektórych, lub raczej lany beton na stalowej konstrukcji Pałacu Kultury i Nauki.

Ogród Saski zasypany śniegiem. Normalnie jest to miejsce spacerów mieszkańców stolicy. Dzisiejsza sceneria raczej nie zachęcała do odpoczywania na ławeczkach parkowych. Niemniej jednak, ładnie utrzymane chodniki, alejki i altanki mają swój ponadczasowy klimat. Troszkę przypomina londyńskie parki i skwerki. W tym miejscu przypomina mi się zeszłoroczna batalia o trawniki. W Londynie jest ogólnie przyjęte, że w porze lunchu wielu ludzi wychodzi z biur, sklepów, czy innych miejsc zatrudnienia i korzystając z ładnej pogody, spędza przerwę siedząc na trawie w parkach. W Warszawie też znalazło się kilku odważnych, ale za siedzenie na trawie dostali mandaty od Straży Miejskiej. Bardzo jestem ciekawy, jaki będzie dalszy rozwój walki, o prawo do skorzystania z trawników parkowych w Polsce. Niestety coraz więcej ludzi jeździ do krajów wysoko cywilizowanej europy i podpatruje tam barbarzyńskie zwyczaje tubylców. W Londynie, Paryżu, czy Kopenhadze nie ma tabliczek NIE DEPTAĆ TRAWNIKÓW, w tych miastach zatrudniona jest dostateczna ilość ogrodników, dbających o stan murawy. Jest to rozwiązanie dość proste i oczywiste, niestety jest droższe niż tabliczki. Dlatego podejrzewam, że zmiany łatwo nie nastąpią. Jest nadzieja w tym, że ktoś ważny i władny do zmian decyzyjnych, będzie miał w swojej rodzinie mnóstwo bezrobotnych ogrodników, to wtedy?!

Spacer w Ogrodzie Saskim, doprowadza nas do Grobu Nieznanego Żołnierza. W miejscu tym przechowywane są urny z ziemią ze wszystkich miejsc walki Polskiego Wojska. Na kolumnach dawnego Pałacu Saskiego umieszczono wiele nazw miejsc chwalebnych, tragicznych, dumnych i tych wartych zastanowienia. Niektóre z tych nazw dopiero po roku 1989, mogły zostać umieszczone na tablicach pamiątkowych. Dzieje naszego kraju postrzegane przez pryzmat walki o niepodległość, stanowią bolesną lekcję dla nas. Krew żołnierzy mówi, nie zmarnujcie tego, co wywalczyliśmy!

Mieliśmy szczęście oglądać zmianę warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza. To naprawdę piękna i napawająca dumą tradycja.

Spacerując Placem Defilad, podziwiamy zmiany w mieście. Niektóre jednak rzeczy zawsze zostaną niezmienne. Przykładem nich będzie słynny hotel Victoria. Kiedyś miejsce odwiedzane przez najwyższych notabli, bananową młodzież, cinkciarzy i badylarzy. Osławione w kilku filmach, niezapomniane sceny z Misia Bareji zawsze przywodzi mi na myśl stolicę naszego kraju.

Obok pomnika Marszałka Piłsudzkiego przechodzimy na Krakowskie Przedmieście. Ciąg pięknie odnowionych kamienic, rezydencji i pałaców prowadzi do Warszawskiej Starówki. Nie chce się wprost uwierzyć, że praktycznie cała ta cześć miasta była kompletnie zburzona. Warszawa ucierpiała najwięcej ze wszystkich miast europejskich w wyniku II Wojny Światowej. Ślady bohaterskiej postawy miasta i jego mieszkańców, są dzisiaj dobrze uwidocznione. Tablice informacyjne, płyty pamiątkowe i pomniki, przypominają tragiczną przeszłość. Miasto skazane na zagładę, żyje i z każdym rokiem pięknieje. Urokliwa jest Starówka i żadne słowa oddać tego nie mogą. Kawiarenki, sklepiki i antykwariaty, król Zygmunt patrzący na miasto z kolumny, oraz oczywiście Zamek Królewski tworzą niezapomniany klimat miejsca. Oczywiście było by lepiej gdyby Zamek Królewski otwarty był dla

Zwiedzających dłużej niż do śmiesznej godziny 16-stej. Bardzo żałuję, że nie mogłem zwiedzić tego miejsca. Jest, to minusem wielu miejsc wystawowych, czy muzealnych w Polsce, że godziny otwarcia niedostosowane są dla ludzi pracujących. Przecież większość pracowników kończy pracą w godzinach popołudniowych i wtedy w czasie wolnym, możliwe jest zwiedzanie, czy odwiedzanie wystaw. W moim przekonaniu, wydłużenie otwarcia obiektów muzealnych, do godziny 18stej, jest po prostu koniecznością.

Jeszcze jedynie rzut okiem na Most Świętokrzyski (ten z filmu pt. Nigdy w życiu) i wsiadamy do autobusu. Do hotelu przychodzimy zmarznięci do szpiku kości. Konieczna jest gorąca herbatka i odrobina czegoś mocniejszego, zakupionego w sklepie wolnocłowym przezornie w Londynie.

Wieczorem miłe spotkanie z dziennikarką londyńskiej Cooltury i autorką książek „Wszystko na jedną kartę” oraz „Rzeczpospolita trzy i pół” Sylwią Milan.

Poznałem się z Sylwią kilka lat temu w Londynie, w czasie realizacji mostu współpracy pomiędzy żeglarzami z Dąbrowy Górniczej, a YKP Londyn. Sylwia bardzo nam wtedy pomogła, a sukces regat Sailing In Poland w sporej części zawdzięczamy pomocy Cooltury. Od kilku miesięcy Sylwia Milan przebywa w kraju, jest to związane z wydaną właśnie książką. Tradycyjnie już, czy to w Polsce, czy też w Londynie spotykamy się, by wymienić spostrzeżenia otaczającej nas rzeczywistości. Z racji dość długiego pobytu Sylwii w kraju, dużo rozmawialiśmy o Polsce. To niesamowicie interesujące spotkania, zasługujące na zupełnie oddzielny artykuł. Kiedyś na pewno pokuszę się, o ich opisanie.

Po doskonale spędzonej nocy w Hiltonie i niezwykle smacznym śniadanku, udaliśmy się na zwiedzanie Muzeum Powstania Warszawskiego.

Tą wizytę opisałem już szczegółowo na łamach Pogoria.org, dlatego dodam tylko, że zajęła nam ona większość z drugiego dnia pobytu W Warszawie.

 

Nieubłaganie zbliżał się koniec naszej wycieczki. Jeszcze tylko wyjazd autobusem na prawy brzeg Wisły. Chciałem zobaczyć widok, jaki mogli mieć przed sobą żołnierze Berlinga. To jedynie dwadzieścia minut spaceru Mostem Poniatowskiego, dziś dystans śmiesznie łatwy do pokonania. Wtedy dystans, który zmienił losy naszego kraju na zawsze.

Po drodze do Dworca Centralnego, na krótką chwilę wytchnienia zatrzymujemy się w Muzeum Wojska Polskiego. Nie ma już czasu na zwiedzanie, ale nie potrafiłem się oprzeć spacerowi wśród zgromadzonych na zewnątrz zbiorów samolotów, czołgów i pojazdów wojskowych.

 

Były już na naszej stronie militaria z zachodniego frontu, czas zatem na Jaki, T-34 i Katiusze. Oczywiście bardzo żałuję, że zabrakło czasu na wejście do środka. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości specjalny materiał z Muzeum Wojska Polskiego, pojawi się na naszej stronie.

Teraz już trzeba się spieszyć! PKP nie poczeka. Ruszamy na dworzec i w kilka godzin jesteśmy w Dąbrowie Górniczej.

Ta dwudniowa wizyta w stolicy, uświadomiła mi ile jeszcze muszę zobaczyć i zwiedzić w Warszawie. Nie dotarłem do Łazienek, nie miałem szans na zobaczenie Wilanowa i Cmentarza Powązkowskiego. Już planuję kolejną wycieczkę, ale tym razem w letniej aurze.

Przez te dwa dni Warszawa pokazywała się mnie, turyście, jako miasto kontrastów. Z jednaj strony wspaniała Starówka, Zamek i Krakowskie Przedmieście, za to drugiej strony widoczny był ohydnie brzydki i brudny budynek Dworca Centralnego PKP. Kontrastem są też piękne i nowoczesne budynki, które jak grzyby po deszczu wyrastają w stolicy, na tle dziur w jezdniach i stanu niektórych chodników. Odbieram Warszawę jako stale ewoluujący, wielki plac budowy. Pełny dźwigów, żurawi, betoniarek i ludzi w roboczych kombinezonach. Widok do złudzenia przypominający Londyn z okresu bumu budowlanego. Nawet osławiony stadion-targowisko, ma szansę na nowo stać się obiektem sportowym! Jestem niezwykle ciekawy, jaki będzie efekt końcowy tej metamorfozy miejskiej?

 

Jako zjawisko pozytywne, trzeba podkreślić zmianę w stylu obsługi. Uprzejmość, grzeczności i chęć pomocy ze strony personelu, odczułem w każdym sklepie, hotelu, barze, a nawet w kiosku z gazetami. Zaobserwowałem w Warszawie ogromną liczbę młodych ludzi, uczących się, pracujących, szukających szansy i sposobu na życie. To zjawisko bardzo budujące i zdecydowanie różne, od generalnie innego obrazu w innych częściach kraju. Żegnam stolicę z niedosytem. Nie zobaczyłem wszystkiego, co chciałbym zobaczyć. Ale moje wrażenia z wycieczki są generalnie bardzo pozytywne. Warszawa ma, co pokazać i coraz bardziej uczy się to robić. Trzeba jeszcze doszlifować niektóre mankamenty i będziemy mieli naprawdę europejską stolicę, do której bez wstydu można zaprosić ludzi z całego świata.

 

 

Tomasz. Bezan. Mazur.