-------------------- ----------------------------------

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

HMS Ocelot, pamiątka z okresu zimnej wojny.

 

Londyn 14.07.2011.

 

 

„Od Szczecina nad Bałtykiem, do Triestu nad Adriatykiem zapadła żelazna kurtyna dzieląca nasz kontynent”.

 

Jest to fragment słynnego przemówienia, jakie wygłosił 5 marca 1946r w amerykańskim mieście Fulton, premier Wielkiej Brytanii W. Churchill. Historycy od tego właśnie wydarzenia datują rozpoczęcie zimnej wojny.

 

To jeden z niezwykle interesujących rozdziałów historii ludzkości. Zaawansowane działania wywiadów, szpiedzy i wojna nerwów. W okresie tym powstało wiele niesłychanie ciekawych projektów i wynalazków. Rozwój techniki wojskowej zapoczątkowany w czasach II Wojny Światowej, osiągnął wyżyny swoich możliwości. Niestety niewiele z tych osiągnięć możemy oglądać my, zwykli cywile. Pomimo upływu czasu większość, z reliktów wyścigu zbrojeń stanowi w dalszym ciągu tajemnicę. Dlatego z przyjemnością spieszę donieść naszym czytelnikom, że w The Dockyard Museum Chatham można zwiedzić szpiegowski okręt podwodny HMS Ocelot!!!

 

Na wstępie chciałbym sprostować błąd, który wkradł się w moje poprzednie reportaże. Powołując się na materiały zaczerpnięte z przewodnika Pascal wydanie trzecie 2002r, podałem w zapowiedziach, że HMS Ocelot, jest okrętem atomowym. W rozumieniu, że jest to jednostka o napędzie atomowym. Zwiedzanie jednostki i rozmowa osobista z przewodnikiem zweryfikowała to twierdzenia. HMS Ocelot jest okrętem o napędzie spalinowo-elektrycznym. Z uwagi na rzetelność informacji zawartych na naszej stronie, winny byłem o to sprostowanie.

 

Teraz, gdy wyjaśniłem nieporozumienie, zapraszam do wizyty na okręcie. Bo trzeba przyznać, że stalowe cielsko Ocelota, spoczywające w suchym doku muzeum Chatham robi wrażenie.

 

 

Z uwagi na strome zejścia wąskimi schodkami, ciasnotę samych pomieszczeń i niezwykle małe otwory śluz komunikacyjnych pomiędzy przedziałami jednostki HMS Ocelot, zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem w zorganizowanych grupach. Te ograniczenia uniemożliwiają również zwiedzanie okrętu, przez osoby niepełnosprawne. Przed wejściem na pokład przewodnik zada wam pytanie, czy nie cierpicie na klaustrofobie i proszę mi uwierzyć, są to obawy uzasadnione.

 

 

 

 

Miałem stracha!!! Gdy zobaczyłem modelowe wejście, otwór, przez który trzeba się przecisnąć by wejść do poszczególnych przedziałów, to stanęły mi w oczach grzeszne obiady, pyszne śniadania i smakowite desery, które podjadałem przez całe moje życie. Spowodowało to, że uzbierało się kilka J kilogramów tu i ówdzie, a przecież do służby na okrętach podwodnych wybierają raczej mikrusów. Przymierzałem się do tego kartonowego modelu z niepokojem. Bramreja zresztą opowiedziała w ramach poprawienia humoru historię Misia Puchatka, co to utknął w norce podkreślając, że z ochotą poczyta mi książkę kucharską! O złośliwość małych ludzi. Ucieszyłem się, gdy w naszej grupie znalazło się kilku innych facetów słusznej postury myśląc, że jak oni mogą to ja też, a przynajmniej wstyd będzie mniejszy.

 

 

Okręt zaczynamy zwiedzać od pokonania schodów zejściówki dziobowej. Zgodnie z ostrzeżeniami przewodnika, schody są strome i trzeba uważać na głowę. Po pokonaniu kilkunastu karkołomnych stopni, wchodzimy do pomieszczenia wyrzutni torpedowych. HMS Ocelot początkowo wyposażony był w torpedy identyczne do tych, jakie używano w czasie ostatniej wojny. Dopiero gdy dołączył do III Dywizjonu Submarine Clyde Londonderry wziął udział w testach i próbach z torpedami naprowadzanymi nowej generacji. Była to jedna z ważniejszych misji okrętu zakończona sukcesem. Oczywiście do zwiedzania udostępniono starsze uzbrojenie. W przedziale torpedowym znajduje się również śluza ewakuacyjna i system podtrzymania życia w przypadku awarii lub uszkodzenia. Warto wsłuchać się w wyjaśnienia przewodnika i wnikliwie przyglądnąć się tym urządzeniom, czasem ostatniej desce ratunku.

 

Cały okręt podzielony jest na cztery przedziały, oddzielone od siebie grubymi stalowymi, wodoszczelnymi ścianami. To właśnie w tych ścianach umieszczono osławione śluzy komunikacyjne, budzące powszechnie grozę i zaciekawienia. Żeby przejść do dalszych przedziałów trzeba było pokonać jedną z nich. Ktoś z naszej grupy wyrwał się i na własną rękę mozolnie pokonał to ustrojstwo. Nasz przewodnik z uśmiechem stwierdził, że nie ma się, co wyrywać, bo na wszystko jest sposób. Objaśnił nam, jak ułożyć dłonie na specjalnym uchwycie i w jaki sposób oprzeć nogi o występ otworu komunikacyjnego. Potem jedynie chwila zdecydowania i odwagi. Skok w dziurę i już jesteśmy na drugiej stronie!!! Hej nie taki diabeł straszny, jak się wydawało!

 

 

Gdy nasza grupa troszkę się oddaliła, urządziliśmy sobie mały trening z przeskakiwania przez otwory. Spoko, jeszcze ze dwa razy i możemy to robić bez światła! Całość została oczywiście uwieczniona na zdjęciach. Po zdobyciu tego cennego doświadczenia, ruszyliśmy w dalszą drogę w dużo lepszym humorze.

Tuż za przedziałem torpedowym znajduje się pomieszczenie socjalne załogi. Naprawdę trudno sobie wyobrazić, że 68 mężczyzn potrafiło przeżyć w tych warunkach kilku miesięczny rejs. Przewodnik wyjaśnia nam system, w jakim zorganizowany był cykl pracy i wypoczynku. Każdą koje dzieliło przynajmniej dwóch marynarzy. Gdy jeden z nich pełnił służbę, ten drugi odpoczywał i tak na zmianę. Z uwagi na brak miejsca załoga zabierała tylko jedną zmianę ubrania. Przy braku pralek, można sobie wyobrazić zapachy załogi Ocelota po kilku tygodniowym patrolu.

Do pomieszczeń socjalnych przylegają mikroskopijne toalety i umywalki. Przechodząc korytarzem zaglądamy do pomieszczeń kapitana okrętu.

Do zwiedzania udostępniono również kuchnię, kabinę radiooperatora, radar i najważniejszą część okrętu, czyli mostek. Tu znajdują się wszystkie najważniejsze urządzenia tej śmiercionośnej machiny, jaką jest bojowa jednostka podwodna. W centralnym miejscu znajdują się dwa peryskopy, bojowy i obserwacyjny, przy burcie umieszczono stery i całą masę innych urządzeń, których przeznaczenia nie zdołałem odgadnąć.

 

Następnie wchodzimy do przedziału maszynowego, gdzie dwa potężne silniki diesla napędzały śruby i ładowały akumulatory. Rozwiązania techniczne, jakie zastosowano przy napędzaniu Ocelota sprawiły, że był to jeden z najcichszych okrętów w tamtych czasach. Fakt ten sprawił, że wykorzystywano go do misji szpiegowskich wykonywanych na terenach bloku dawnych państw socjalistycznych. Kto wie może HMS Ocelot, podchodził pod nasze bałtyckie porty???

 

Pokonujemy kolejną śluzę komunikacyjną, tym razem już bez obaw i z uśmiechem wchodzimy do rufowego przedziału torpedowego. Tu kończy się nasza niezwykła wycieczka, która przyniosła nam mnóstwo nowych wrażeń i ciekawych doświadczeń. To był nasz drugi okręt podwodny, jaki zwiedzaliśmy od wnętrza. Pierwszym był oczywiście Alliance z 1944r zwiedzana w Portsmouth. HMS Ocelot to oczywiście jednostka zdecydowanie większa i nowocześniejsza. Różnicę widać bardzo wyraźnie. Zdecydowanie polecam wizytę na obu okrętach, a jak myślę nikt z miłośników marynistyki, nie będzie się nudził.

 

Na zakończenie kilka słów, o samym okręcie HMS Ocelot. Była to jedna z 13-stu jednostek klasy OBERON wybudowana w Chatham w latach 1959-1964. Długość jednostki 90m. Szerokość 8,1m. Zasięg 9000mil. Załoga 68 osób. Prędkość w zanurzeniu 17 węzłów. Historia służby Ocelota, jest niestety częściowo utajniona. Wiadomo, że przez pierwsze trzy lata okręt zrobił 90 000mił w służbie patrolowej. Następnie w ramach III Dywizjonu Submarine Londonderry odbywał regularnie ćwiczenia i próby z torpedami nowego typu. W roku 1964 – służba na Bałtyku, niestety brak szczegółów. Najważniejszą akcją, w jakiej brał udział Ocelot, była misja ratunkowa szkolnego okrętu podwodnego ARTEMIS, który nie mógł podnieść się z dna w wyniku awarii. Uratowano wtedy trzech uwięzionych pod wodą oficerów, a działa się to w roku 1971.

Skreślony ze służby w 1991, po 27 latach. Trafił do muzeum The Dockyard w Chatham, dokładnie tam gdzie został wybudowany. Dziś stanowi wspaniałą atrakcję i w świetnej formie sławi nieprzemijającą chwałę Royal Navy.

 

Tomasz. Bezan. Mazur.